Starcie ducha z literą prawa - Tomasz Pietryga o zatrzymaniu Frasyniuka

Desperacki krok Frasyniuka można tłumaczyć słabością partii opozycyjnych. Czy obywatelskie nieposłuszeństwo stanie się orężem w walce z nieakceptowaną władzą? – pisze Tomasz Pietryga zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej"

Aktualizacja: 19.02.2018 09:53 Publikacja: 18.02.2018 21:48

Tomasz Pietryga

Tomasz Pietryga

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Wrocław 14 lutego. Godzina 6.10. Mroźny poranek. Do domu Władysława Frasyniuka pukają nieumundurowani policjanci. Całe zdarzenie filmuje jego żona.

Legendarny działacz opozycji antykomunistycznej zostaje zatrzymany. Wcześniej nie stawił się na wezwanie prokuratury, mimo że zawiadomienie dwukrotnie doręczyli mu do domu policjanci. Frasyniuk ignorował śledczych świadomie, w proteście przeciwko „deptaniu fundamentów państwa prawa".

Film z zatrzymania, w którym opozycjoniście zakładane są kajdanki, szybko staje się medialnym wydarzeniem dnia. Pełnomocnik Frasyniuka mówi o obywatelskim nieposłuszeństwie zatrzymanego, nawiązując nawet do słynnej formuły Radbrucha, stosowanej do prawa faszystowskich Niemiec. Głosi ona, że jeśli norma prawna w drastyczny sposób łamie podstawowe normy moralne, to nie obowiązuje (łac. lex iniustissima non est lex). Może być odrzucona, niestosowana przez obywateli. Nawiązanie do tej formuły w debacie publicznej pojawiło się zresztą nie po raz pierwszy.

Dwa punkty widzenia

Dla przeciwników obecnej władzy całe zdarzenie to dobitne potwierdzenie tezy o rzeczywistym obliczu PiS, który po raz kolejny pokazuje, jak dalekie są mu standardy demokratycznego państwa prawa, jak instrumentalnie posługuje się usłużną policją i prokuraturą do prześladowania politycznych oponentów, którzy odważyli się wystąpić przeciwko władzy. Nie szanuje przy tym żadnych świętości, bo jak inaczej traktować zakucie w kajdanki legendy Solidarności, więzionego w komunistycznych kazamatach, który walczył o wolną Polskę. Jeżeli przyszli po Frasyniuka, mogą przyjść po każdego. To się dzieje naprawdę. W tekście „Oto wrogowie władzy" „Gazeta Wyborcza" dzień po zatrzymaniu alarmowała, że zapadło już ponad 200 zaocznych wyroków przeciwko demonstrującym w obronie demokracji.

Dla zwolenników PiS perspektywa jest zupełnie inna. Bo oto w świat poszedł wykreowany, fałszywy przekaz z kraju, w którym demokracja się kończy, a Kaczyński ma swojego Frasyniuka jak Putin Nawalnego. Gdyby poskrobać placem głębiej i postawić pytanie, czy rzeczywiście posądzanej o zapędy autorytarne władzy wizerunkowo posłuży wyprowadzenie w kajdankach znanego opozycjonisty, odpowiedź byłaby oczywista.

W tym sensie PiS ma kłopot z Frasyniukiem, który przecież nie jest dla niej żadnym zagrożeniem, nie dysponuje żadnym zapleczem zdolnym do przeprowadzenia zmian na scenie politycznej. Funkcjonuje gdzieś na politycznych obrzeżach. Oczywiście, jak pokazuje historia, to zawsze może się zmienić.

Frasyniuk dostał wezwanie dwukrotnie. Mógł po prostu stawić się w prokuraturze i odmówić zeznań. Nie zrobił tego, informując publicznie, w jak głębokim poważaniu ma legalnie działającą instytucję.

Zresztą każdy, kto oglądał amatorskie filmy z udziałem działacza „S" w antydemonstracjach miesięcznicy smoleńskiej, a jest ich sporo, łatwo dojdzie do wniosku, że jego zachowanie wobec wykonujących jedynie polecenie dbania o bezpieczeństwo policjantów było nie tylko lekceważące, ale też prowokacyjne.

Przestrzeń bezprawia

Nie tylko Frasyniuk nawiązuje swą postawą do radbruchowskiej filozofii. Podobną prezentuje od dawna prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, która mimo kar konsekwentnie odmawia stawiennictwa przed komisją weryfikacyjną, utrzymując, że jest ona bezprawna. Mimo że ustawa, na podstawie której działa, została uchwalona przez legalnie wybrany parlament, z zachowaniem wszelkich reguł legislacyjnych.

Do formuły Radbrucha nawiązała też ostatnio prof. Małgorzata Gersdorf, pierwszy prezes Sądu Najwyższego, gdy tylko prezydent ogłosił swoje decyzje w sprawie reformy Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa. Oświadczyła wtedy: „To zamach na strukturę jednego z najważniejszych organów państwa. Dokonano tego nie poprzez użycie sił militarnych czy paramilitarnych, ale poprzez uchwalenie niekonstytucyjnych rozwiązań, które według formuły słynnego filozofa Gustawa Radbrucha określa się po prostu jako ustawowe bezprawie" – napisała w liście otwartym prof. Małgorzata Gersdorf.

O takim rozumieniu formuły piszą też uznane autorytety prawnicze, np. prof. Jerzy Zajadło. „Uświadomiono bowiem sobie, że do ustawowego bezprawia może czasami dochodzić nie tylko w reżimach totalitarnych, lecz paradoksalnie także w krajach mieniących się demokratycznymi państwami prawa" – napisał po zatrzymaniu Frasyniuka w felietonie na portalu OKO Press.

„Wiele z działań obecnej władzy zbliża się bowiem niebezpiecznie do pewnej granicy, za którą rozciąga się nieograniczona przestrzeń ustawowego bezprawia".

Wystarczy. Radbruch by specjalnie nie protestował w sprawie użycia jego formuły do oceny tych działań. A tym samym dał obywatelom prawo do kierowania się duchem sprawiedliwości i odłożeniem na bok litery prawa.

Inna optyka

Zmiana spojrzenia na państwo prawo zaczyna być charakterystyczna dla krytyków poczynań partii władzy, w epoce „posttrybunalskiej". Epoce, w której dotychczasowe elity prawnicze przegrały spór o wpływ na instytucje prawne, zdolne zatrzymać „reformatorski marsz" prawicy. Co więcej, PiS rozpoczął wymianę tych elit poprzez reset kadrowy w tych instytucjach.

Czy w takiej sytuacji, kiedy coraz trudniej już walczyć literą, za którą stał również czasem daleko posunięty formalizm, sztywna interpretacja nie pozostaje jedynie duch, bardzo pojemny, w którym kryje się również radbruchowska formuła?

Czy nie następuje obecnie symetryczne odwrócenie ról? Przecież to PiS dotychczas chętnie zamiast literą, posługiwał się duchem, mówiąc o abstrakcyjnej „woli suwerena" pozwalającego mu na wszystko. Ten zwrot chętnie wyśmiewają prawnicze elity. Dziś, kiedy instytucjonalnie prawnicze elity tracą wpływ na działanie systemu prawnego, co gorsza, mogą znaleźć się poza nim, czy Radbruch może się stać stopą włożoną w zamykające się drzwi?

W demokracji jest tak, że warunki dyktuje większość, która ma za sobą armię wyborców. A taką armię ma obecnie PiS, który bezbłędnie diagnozuje nastroje społeczne. Ostatnie badanie CBOS pokazało, że aż 50 proc. respondentów ocenia, że sytuacja w Polsce zmierza w dobrym kierunku, rekordowy jest też poziom optymistów.

Takiej diagnozy społecznej ciągle nie potrafi postawić opozycja. Jeżeli się nie otrząśnie i nie przedstawi na jej podstawie swojej atrakcyjnej wizji państwa, żadne „obywatelskie nieposłuszeństwo" (które dla dzisiejszej większości oparte jest na nieszczerych postawach) nie zmieni sytuacji, bo nigdy nie pociągnie za sobą tłumów.

Desperacki krok Frasyniuka można też tłumaczyć właśnie słabością partii opozycyjnych, które straciły zdolność do przekonywającego recenzowania i kontrolowania obecnie rządzących.

Brak surowego, realnego recenzenta poczynań władzy jest niebezpieczny, bo władza lubi się demoralizować. To już się dzieje i z czasem może uderzyć w PiS rykoszetem. Uchwalenie ustawy o zgromadzeniach w dotychczasowej formie jest przykładem arogancji władzy, nieliczącej się z myślącymi inaczej. Podobnie jak reforma KRS, gdzie dominacja siły była ważniejsza niż rozsądek i racjonalna dbałość o państwo. W efekcie próbuje się od nowa zbudować poważną instytucję z wziętych z łapanki przyjaciół szwagra. A to już wygląda słabo. Stawia w karykaturalnym świetle zapowiedzi odnowy państwa.

I w tym sensie tak jak Frasyniuk prowokuje PiS, upominając się o swoją demokrację, tak samo partia Jarosława Kaczyńskiego uchwaleniem ustawy o zgromadzeniach czy KRS prowokuje Frasyniuka.

Wrocław 14 lutego. Godzina 6.10. Mroźny poranek. Do domu Władysława Frasyniuka pukają nieumundurowani policjanci. Całe zdarzenie filmuje jego żona.

Legendarny działacz opozycji antykomunistycznej zostaje zatrzymany. Wcześniej nie stawił się na wezwanie prokuratury, mimo że zawiadomienie dwukrotnie doręczyli mu do domu policjanci. Frasyniuk ignorował śledczych świadomie, w proteście przeciwko „deptaniu fundamentów państwa prawa".

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Artur Nowak-Far: Crowdfunding. Zmagania Dawidów i Goliatów
Opinie Prawne
Prof. Marlena Pecyna: O powadze prawa czyli komisja śledcza czy „śmieszna”
Opinie Prawne
Marek Isański: Dla NSA Trybunał Konstytucyjny zawsze był zbędny
Opinie Prawne
Stanisław Biernat: Czy uchwała Sejmu wpływa na status sędziów-dublerów
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Konfiskata auta. Rząd wchodzi w buty PiS