Sejm uchwalił przepisy powołujące komisję weryfikacyjną do spraw reprywatyzacji w Warszawie. Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości (i niewykluczone, że także szef tej nowej komisji), argumentuje, że „nikt nie musiałby się tą sprawą zajmować, gdyby nie sądy". Te mają na sumieniu ustanawianie kuratorów osobom, które miałyby dziś po 130 lat. To oczywiście skandal, jednak dotyczył ponoć pojedynczych przypadków.

Mam wrażenie, że problem leży raczej w samowolce urzędników Biura Gospodarki Nieruchomościami stołecznego ratusza – zaczynają się zresztą aresztowania (w tym w związku z podejrzeniem korupcji) tych z nich, którzy wydawali wątpliwe decyzje.

Robienie z sądów głównego winnego afery reprywatyzacyjnej to czysty populizm, ale czy to oznacza, że powołanie komisji weryfikacyjnej jest bez sensu? Nie. Pytanie tylko, czy w takiej formie i z tak szerokimi uprawnieniami jak samodzielne unieważnianie decyzji reprywatyzacyjnych. Mamy przecież np. sejmowe komisje śledcze, które choćby przy udziale prokuratury są w stanie sporo zdziałać. Dlaczego w sprawie Amber Gold komisja śledcza ma sens, a w sprawie reprywatyzacji musi powstać twór nieznany polskiemu prawu? I jeszcze ten jej skład – sami sekretarze stanu. Nie bez kozery oczywiście, chodzi o to, aby nie odpowiadali swoim majątkiem, gdyby ktoś decyzję komisji zaskarżył choćby do Strasburga. Wtedy nie będzie płacił minister, tylko podatnicy.

Pomimo tych zastrzeżeń – dałabym szansę nowej komisji, bo ustawa zakłada kontrolę jej decyzji przez sąd. Choćby dlatego, że olbrzymią wiedzę o nieprawidłowościach mają organizacje lokatorskie, których dotychczas nikt nie słuchał, choć kamienice „czyszczono" z lokatorów gangsterskimi metodami. Sami lokatorzy do sądów przecież nie trafią, bo nie są stroną w sprawach reprywatyzacyjnych. Poza tym nic nie wskazuje na to, abyśmy w najbliższym czasie mieli szansę na uchwalenie ustawy reprywatyzacyjnej i zakończenie takich spraw raz na zawsze.

Komisja ma sens, jeśli porządnie zbada choćby kilka najbardziej wątpliwych zwrotów warszawskich nieruchomości. Jeśli jednak ma być tylko politycznym show panów ministrów wchodzących w jej skład – nie chcę za to płacić.