Prezydent USA Bill Clinton znany jest z zakończonej sukcesem realizacji hasła „Gospodarka, głupcze". Efekty konsekwentnego kierowania się tym hasłem doprowadziły do imponującego wzrostu amerykańskiego PKB za jego prezydentury średnio o 5,7 proc. rocznie (lata 1993–2000), a najbardziej znany indeks nowojorskiej giełdy, Dow Jones, wzrósł w okresie jego prezydentury z 3243 do 11 351 pkt. W miejsce deficytu budżetowego wysokości 290 mld dolarów w 1993 roku pojawiła się nadwyżka w wysokości 236 mld dolarów w 2000 roku.
Brak centrum decyzyjnego
O stosowaniu myśli przewodniej Clintona warto przypomnieć ekipie rządzącej dziś Polską. Liczne wypowiedzi polityków, a także działania Prawa i Sprawiedliwości świadczą o odsunięciu kwestii gospodarczych na drugi plan i o podporządkowaniu polityki gospodarczej celom politycznym. Wyrazem takiej sytuacji jest zwiększanie wydatków socjalnych dla realizacji części obietnic wyborczych. Nie jestem przeciwnikiem realizowania słusznych celów polityki społecznej, uważam jednak, że patrząc z perspektywy długookresowej, sfinansowanie planowanego zakresu wydatków przekracza możliwości polskiej gospodarki.
Za największą aktualnie słabość filozofii zarządzania państwem uważam brak autonomicznego gospodarczego centrum decyzyjnego. Z formalnego punktu widzenia takim miejscem powinno być Ministerstwo Rozwoju z ministrem w randze wicepremiera, jednak wydarzenia ostatnich dwóch miesięcy nie potwierdzają takiego stanu. Co gorsza, nie widać koncepcji krótkookresowej spójnej polityki gospodarczej, wysyłane są natomiast do gospodarki w nieskoordynowany sposób rozmaite sygnały, które bywają sprzeczne. Ponadto z niektórych proponowanych rozwiązań rząd nieoczekiwanie wycofuje się lub znacząco je zmienia. Wystarczy wspomnieć ciągłą ewolucję podatku przewidywanego początkowo tylko dla hipermarketów.
Najnowsza historia Polski pokazała, że skuteczna polityka gospodarcza była kreowana przez rządy desygnujące na ministrów finansów silne osobowości. Decyzje ministrów były respektowane, choć często nie przysparzały im popularności w rządzie i poza nim. Obecny rząd w niewielkim stopniu kieruje się też opiniami ekspertów i ma skłonność do ignorowania ekspertyz, które wytykają zagrożenia i błędy w podejmowanych decyzjach. Przykładowo podatek od aktywów bankowych jest najbardziej niekorzystnym wariantem, jaki można było wybrać, bowiem zagraża stabilności systemu bankowego. Zdaniem ekspertów taki sam efekt fiskalny można byłoby uzyskać, podwyższając stawki CIT bez narażania kraju na ryzyko kryzysu bankowego. W tym zakresie istnieją dobrze udokumentowane doświadczenia międzynarodowe.
Ryzykowny eksperyment
Podobnie rzecz się ma z efektami programu Rodzina 500+ na drugie dziecko. Wpłynie on bez wątpienia na poprawę sytuacji materialnej rodzin nim objętych, natomiast osiągnięcie celu, jakim jest wzrost współczynnika dzietności, możliwe jest tylko częściowo. Demografowie twierdzą, że program ten może zwiększyć liczbę urodzeń w rodzinach osób najbiedniejszych, a w pozostałych przyspieszy decyzje o urodzeniu drugiego dziecka, które i tak było planowane. Badania przeprowadzone w wielu krajach wskazują na dużo większą skuteczność polityki prorodzinnej polegającej na zapewnieniu pracującym rodzicom opieki nad małymi dziećmi w żłobkach i przedszkolach.