Żyjemy w coraz bardziej zglobalizowanym świecie, coraz więcej łączy nas, Europejczyków, z mieszkańcami innych części świata. Nadal jednak jest sporo różnic, jak choćby odmienne kalendarze: na Starym Kontynencie stosowany jest kalendarz słoneczny (gregoriański), natomiast Chińczycy kierują się kalendarzem księżycowym. W efekcie, podczas gdy w Polsce Nowy Rok obchodziliśmy kilka tygodni temu, w Chinach święto to przypada zwykle na przełomie stycznia i lutego. W tym roku obchody rozpoczynają się 8 lutego i będą trwały dwa tygodnie. Okres ten zwykle wiąże się z typowym dla świąt spowolnieniem.
Zwykłe hamowanie
Spowolnienie to termin, który do niedawna nie był kojarzony z Chinami, gdzie w 15 lat PKB wzrósł niemal dziesięciokrotnie. W ciągu ostatnich trzech–czterech lat spowolnienie wzrostu stało się częścią rzeczywistości gospodarczej kraju. Byliśmy przyzwyczajeni do dynamiki 9-10 proc. rocznie, natomiast od 2012 r. gospodarka Państwa Środka rozwija się w tempie „zaledwie" 6–7 proc. Te 6–7 proc. nadal daje Chinom miejsce w ścisłej czołówce najszybciej rozwijających się rynków świata, niemniej z uwagi na wysokie wyniki w przeszłości dynamika z ostatnich kilku lat może rozczarowywać. Pesymiści narzekają, wróżąc załamanie gospodarki Państwa Środka, a w ślad za nim kolejny globalny kryzys ze względu na fakt, że jest to największa lub druga co do wielkości (zależnie od przyjętej miary) gospodarka świata. Optymiści cieszą się z 6–7 proc., przewidując umocnienie pozycji tego kraju na arenie międzynarodowej. Realiści, do których się zaliczam, starają się zrównoważyć obawy i nadzieje.
Spowolnienie wzrostu w Chinach jest faktem. Niemniej faktem jest też to, że tak szybkie tempo rozwoju, jak to obserwowane jeszcze kilka lat temu, jest po prostu niemożliwe do utrzymania w długim okresie. Choćby ze względu na fakt, że dzisiejsze Chiny to inny kraj niż Państwo Środka sprzed pięciu, dziesięciu czy piętnastu lat. W miejscach, gdzie niegdyś były małe miejscowości, w ciągu zaledwie kilku lat powstają prężnie działające miasta, przy których niektóre europejskie wyglądają jak prowincja. Tempo zmian w Chinach bywa zaskakujące nawet dla osób, które często odwiedzają ten kraj.
Stephen King, doradca ekonomiczny Grupy HSBC, szacuje, że od początku reform w 1978 r. standard życia w Chinach wzrósł z poziomu porównywalnego do standardu życia w USA w latach 90. XVIII w. (zaraz po uzyskaniu niepodległości przez 13 kolonii) do poziomu porównywalnego do życia w USA w latach 30. XX w.
Innymi słowy, w ciągu nieco ponad 30 lat Chiny poczyniły postępy, których osiągnięcie zajęło Stanom Zjednoczonym 150 lat. Niemniej Państwo Środka nadal ma wiele do zrobienia zanim dogoni USA (chociaż niektóre wskaźniki, jak np. PKB mierzony parytetem siły nabywczej, wskazują, że już je wyprzedziły), o czym świadczy choćby fakt, że dochód przeciętnego Chińczyka jest trzy–, czterokrotnie niższy niż dochód przeciętnego Amerykanina (mierzony PKB per capita w ujęciu parytetu siły nabywczej).