Wkrótce powiem: sprawdzam!

Za nami Polski Kongres Gospodarczy. Dodam nieskromnie – udany. Całość imprezy obnażyła, jak nigdy dotąd, rozmiar zjawiska, którym się zajmowaliśmy. Biurokratyzm zjada polski biznes. Żywcem.

Publikacja: 31.01.2016 20:00

Andrzej Malinowski

Andrzej Malinowski

Foto: materiały prasowe

Na dziesięciu panelach goście, w tym także przedstawiciele rządu, dyskutowali o tym, co boli polskich przedsiębiorców. A ci po prostu toną w papierach. Nie chcę n-ty już raz przytaczać tych wstrząsających statystyk dotyczących ilości produkowanego w Polsce prawa. Zacytuję tylko jedną: 11,3 km – tak wysoka byłaby wieża z papierów, gdyby wszyscy przedsiębiorcy w Polsce wydrukowali sobie akty prawne, które weszły w życie w 2015 r., i wspólnie ułożyli kartki jedna na drugiej.

Zgoda – nie wszystkie z tych papierów są złe, nie wszystkie są niepotrzebne, niektóre są wręcz niezbędne. Stosunek urzędniczej makulatury do potrzebnych regulacji byłby – i to jeden z wniosków kongresu – zupełnie inny, gdyby projektujący przepisy konsultowali się z ich „docelowymi" odbiorcami. Tymczasem konsultacje społeczne często okazywały się fikcją, a pisaniem prawa zajmowali się biurokraci, nie eksperci. Efekty są dramatyczne – niemal całe prawo podatkowe, zwłaszcza zaś część obejmująca VAT, nadaje się na podpałkę. Przepraszam, papierem w piecach rozpalać nie wolno – takie przepisy.

Inne obszary podatkowe wcale nie mają się lepiej. Wciąż pojawiają się nowe regulacje, które są dużym polem do popisu dla tych, którzy już dziś wiedzą, że będą je obchodzić. Piotr Voelkel, założyciel Grupy Vox, podczas kongresowej debaty plenarnej wygłosił zdanie, które początkowo wywołało na sali salwę śmiechu. Po niej przyszła jednak gorzka refleksja, jak bardzo jest prawdziwe i jak smutne płyną z niego wnioski. Stwierdził mianowicie, że w rozmowach z urzędnikami wielokrotnie słyszy stwierdzenie: „my też płacimy podatki". Voelkel podsumowuje to słowami: „cóż, kaloryfer też może myśleć, że to on grzeje". Ot, i cała filozofia.

Obecny na kongresie wicepremier Mateusz Morawiecki podkreślił potrzebę współpracy w dziedzinie zwalczania biurokratyzmu. Mówił o „triadzie", jaką tworzą pracownicy, pracodawcy i administracja publiczna, i o tym, że „należy" wypracować dobre mechanizmy między tymi trzema środowiskami. To oczywiste. Po tylu latach pustych, przyznaję ze smutkiem, obietnic płynących ze strony różnych rządów mam prawo traktować te zapowiedzi z dystansem. Pamiętam, jak jeden z moich znajomych śmiał się ze swojego ówczesnego przełożonego, który wchodząc do pokoju, mówił: „należy tu posprzątać". W odpowiedzi słyszał: „bezsprzecznie ma pan rację, panie kierowniku". Przy czym dodać należy, że pokój nadal tonął w nieładzie, bo nikt konkretny do zadania wyznaczony nie został.

A zatem – bezsprzecznie ma pan rację, panie premierze. Należy. Ale za jakiś czas pozwolę sobie powiedzieć: sprawdzam. Do tego zresztą zobowiązał mnie prof. Jerzy Hausner – przewodniczący rady programowej kongresu, podsumowując jego obrady. Wszystkie wnioski płynące z Polskiego Kongresu Gospodarczego zebrane zostaną w tzw. białą księgę, z którą jako pierwsza zapozna się Rada Dialogu Społecznego. Ufam, być może naiwnie, że tym razem się uda. Wszak nie od dziś powtarzam, że by prowadzić biznes w Polsce, trzeba być urodzonym optymistą.

Otwierając kongres, przytoczyłem anegdotę, skądinąd niewesołą, o pewnym dziedzicu tronu francuskiego, który zginął przygnieciony przez własnego konia. Koń potknął się o jedną ze spacerujących ulicami Paryża świń. W odpowiedzi na to tragiczne wydarzenie król zakazał świńskich spacerów po ulicach stolicy. Usunął przeszkodę, o którą potknął się koń. I mówiłem też, że polscy przedsiębiorcy potrzebują dziś króla, który ocali ich konie, bo te nieustannie potykają się o spacerujące ulicami świnie. Niejeden z nich upada, śmiertelnie przygniatając jeźdźca.

Ufam, że i polski biznes doczeka się wreszcie takiego króla.

Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP

Na dziesięciu panelach goście, w tym także przedstawiciele rządu, dyskutowali o tym, co boli polskich przedsiębiorców. A ci po prostu toną w papierach. Nie chcę n-ty już raz przytaczać tych wstrząsających statystyk dotyczących ilości produkowanego w Polsce prawa. Zacytuję tylko jedną: 11,3 km – tak wysoka byłaby wieża z papierów, gdyby wszyscy przedsiębiorcy w Polsce wydrukowali sobie akty prawne, które weszły w życie w 2015 r., i wspólnie ułożyli kartki jedna na drugiej.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację