Czy wykorzysta tę władzę po to, by rozwiązać problemy, przed którymi stoją współczesne Stany Zjednoczone i dzisiejszy świat?

Trump został wybrany właśnie dlatego, że większość społeczeństwa amerykańskiego jest głęboko sfrustrowana przemianami gospodarczymi, politycznymi i społecznymi ostatnich dekad. Burzliwe procesy globalizacyjne spowodowały, że tanie produkty z Azji zapełniły amerykańskie sklepy, a wielkie korporacje przeniosły swoje fabryki i centra usługowe do tańszych lokalizacji, zwłaszcza do położonego za miedzą Meksyku. Większość społeczeństwa amerykańskiego na tym korzystała – ale tracili dawni pracownicy tych fabryk, uważający, że ich miejsca pracy zostały po prostu ukradzione. Ukradzione i przez sprytnych biznesmenów, i przez ciągnących do USA z południa imigrantów. Do frustracji wykwalifikowanych robotników z „pasa rdzy" doszła frustracja klasy średniej, dawniej korzystającej z dobrodziejstw tanich importowanych aut i kupionych na tani kredyt domów – dziś oburzonej na banksterów, którzy wpędzili ją w potężne długi. A na to wszystko nakłada się historia ostatnich trzech dekad, kiedy radykalne obniżenie progresywności opodatkowania w USA spowodowało silny wzrost nierówności dochodowych – niebywałego wzrostu bogactwa mniejszości i stagnacji dochodów większości.

Czy Donald Trump ma pomysł na to, jak rozwiązać te problemy? Zobaczymy. Jak dotąd zamiast jasnej strategii gospodarczej epatuje efektownymi sztuczkami. Jeden groźny telefon do szefów Forda, a korporacja deklaruje, że nie przeniesie do Meksyku fabryki aut. Jedna wypowiedź o karnych cłach, a Toyota deklaruje zainwestowanie miliardów w USA. Taka metoda prowadzenia polityki gospodarczej przynosi oczywiście spektakularne sukcesy – w końcu prezydent USA naprawdę ma władzę, dzięki której może zmusić do posłuchu nawet największą korporację. Za pomocą takich sztuczek można osiągnąć wiele.

Problem w tym, że za pomocą tych sztuczek nie rozwiąże się długookresowych problemów amerykańskiej gospodarki. Telefoniczne rozmowy prezydenta z szefami koncernów dają jednorazowe zyski (nawet wielkie), ale na dłuższą metę grożą czymś wręcz odwrotnym – dostosowaniem polityki kraju do interesów wpływowych biznesmenów. Mury na granicach z Meksykiem nie rozwiążą problemów imigracji. A proponowane przez Trumpa zmiany podatkowe, zwłaszcza obniżki podatków dla najbogatszych, nie poprawią sytuacji zadłużonej klasy średniej i doprowadzą do jeszcze silniejszego zróżnicowania dochodów.

Czy prezydent elekt ma na te problemy jakieś lekarstwa? Być może. Usłyszymy to jutro.