To dobra wiadomość, bo mieszkańców pozbywano się często zbójeckimi metodami. Cud? Jest ich więcej. Nikt już nie sprzedaje roszczeń do kamienic na byle świstku – trzeba mieć akt notarialny. Szkoły i rozmaite instytucje użyteczności publicznej przestały się obawiać, że je wyrzucą z zajmowanych nieruchomości, bo te przejmuje prywatny właściciel. Krótko mówiąc – jaka szkoda, że afera reprywatyzacyjna nie wybuchła wcześniej!

Zmiany w Warszawie to efekt udanego mariażu afery oraz tzw. małej ustawy reprywatyzacyjnej. Ta ostatnia, choć wzbudzała sporo kontrowersji, wyraźnie zaczyna jednak prostować sprawy reprywatyzacji – m.in. blokuje fikcyjne zakupy roszczeń, ale też reguluje status „śpiochów", czyli kamienic, których właścicieli i spadkobierców nie sposób ustalić. Jednak choć obowiązuje zaledwie od czterech miesięcy, już powoduje niespodziewany efekt mrożący. Na 51 decyzji wydanych w tym czasie przez warszawski ratusz tylko dwie przewidywały zwrot nieruchomości – w zdecydowanej większości urzędnicy odmawiają zwrotu. Rozmówcy „Rzeczpospolitej" wskazują, że to zablokowanie zwrotów jest spowodowane oczekiwaniem na komisję weryfikacyjną ds. reprywatyzacji, którą ma powołać minister sprawiedliwości (ustawa jest po pierwszym czytaniu w Sejmie). Krótko mówiąc – nikt się nie wychyli przed ministra.

Zbigniew Ziobro już teraz ma niebywale silną pozycję – jest ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym. Wygląda na to, że wkrótce zostanie głównym komisarzem Warszawy. Bo o reprywatyzacji w pierwszej kolejności będzie rozstrzygać komisja weryfikacyjna, a nie prezydent stolicy.

Całkiem niedawno trwały dyskusje, czy da się zastąpić Hannę Gronkiewicz-Waltz komisarzem. To już nieaktualne.

Komisarz już jest.