Tomasz Pietryga o ograniczeniu kadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast

Wprowadzenie kadencyjności dla samorządowych włodarzy musi poprzedzać poważna debata. Nie ad hoc, pod dyktando kalendarza wyborczego. Taka reforma dotyka bowiem istoty demokracji: biernego, a pośrednio też czynnego prawa wyborczego. Rodzi pytania o sedno samorządności.

Aktualizacja: 17.01.2017 19:37 Publikacja: 17.01.2017 19:28

Tomasz Pietryga

Tomasz Pietryga

Foto: Rzeczpospolita

Pomysł dwóch kadencji dla prezydentów miast, burmistrzów i wójtów, który przedstawił PiS, nie jest nowy. Wysuwały go już inne ugrupowania. Zawsze wywoływał spory.

Brak kadencyjności sprawia, że pod płaszczykiem demokracji mogą być hodowane patologie. To problem zwłaszcza małych miejscowości, gdzie ta sama władza rządzi kilkanaście lat. I niekoniecznie dlatego, że jest świetna. Udało jej się po prostu zabetonować lokalną scenę polityczną. A przez powiązania rodzinno-towarzyskie stworzyć sieć klientów, która umożliwia zwycięstwo w kolejnych wyborach.

Zbyt długie rządy zawsze powodują bezruch władzy. Zaczyna ona zajmować się sama sobą, uniemożliwia wpuszczenie do życia lokalnego świeżej krwi i energii. Nie pozwala się kontrolować. Dlatego nikt nie ma wątpliwości, że kadencyjność w centralnych urzędach, takich jak NBP czy NIK, jest dobra. Czy tej miary nie należy przyłożyć do samorządów?

Jest też inny aspekt sprawy. Czy proponowana zmiana nie jest zbytnią ingerencją w samorządność, ograniczeniem swobody wyboru lokalnych społeczności, które same decydują, kto i jak długo będzie gospodarzem ich miasta czy miasteczka? Wielu lokalnych włodarzy rządzi przecież nawet kilkanaście lat nie dzięki układom, ale dlatego, że są dobrymi gospodarzami i chcą tego mieszkańcy.

Dobrym przykładem jest Rzeszów. Mimo że to matecznik prawicy, w wyborach samorządowych od lat wygrywa w cuglach lewicowy prezydent. I polityka nie ma tu nic do rzeczy.

Brak kadencji to też większa stabilność w zarządzaniu. Duże infrastrukturalne inwestycje, programy społeczne wymagają stabilności i czasu. Warto zatem odnośnie do reformy rozważyć wszystkie za i przeciw. Zapraszamy do dyskusji na naszych łamach.

Pomysł dwóch kadencji dla prezydentów miast, burmistrzów i wójtów, który przedstawił PiS, nie jest nowy. Wysuwały go już inne ugrupowania. Zawsze wywoływał spory.

Brak kadencyjności sprawia, że pod płaszczykiem demokracji mogą być hodowane patologie. To problem zwłaszcza małych miejscowości, gdzie ta sama władza rządzi kilkanaście lat. I niekoniecznie dlatego, że jest świetna. Udało jej się po prostu zabetonować lokalną scenę polityczną. A przez powiązania rodzinno-towarzyskie stworzyć sieć klientów, która umożliwia zwycięstwo w kolejnych wyborach.

Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją