Politycznych – bo poprzednia władza ogłosiła, że tak by nie zrobiła; społecznych – bo niby dlaczego arystokraci mają zarabiać na dziełach kupionych za krwawicę ludu; ekonomicznych – bo po co kupować coś, co zgodnie z prawem i tak nigdy Polski by nie opuściło.
Nie mam zamiaru rozstrzygać tych sporów. Zwłaszcza że wszystkie argumenty spierających się należałoby rzetelnie zgłębić. Jednak tym, którzy w emocjach kwestionują generalny sens wydawania dużych kwot na dzieła sztuki, szczególnie w sytuacji, gdy budżet trzeszczy, a prognozy gospodarcze są słabe – chcę o czymś przypomnieć. Otóż kultura to nie jest jakaś fanaberia czy elegancki dodatek, który wypada mieć, ale jego przydatność jest niewielka. Jest dokładnie odwrotnie – kultura to coś, co jest najwyższą wartością, wspaniałym dowodem naszego rozwoju.
Ilustruje to historia, którą wiąże się z postacią Winstona Churchilla. Gdy w trakcie wojny szukano pieniędzy na rozbudowę armii, jeden z ministrów brytyjskiego rządu zaproponował obcięcie wydatków na kulturę. „Panowie, to o co my wobec tego walczymy?" – odparł Churchill. I to jest sedno sprawy.
Gdzie w takim razie szukać pieniędzy na różnego rodzaju przedsięwzięcia kulturalne? Ja znam odpowiedź. Istnieje adres, pod którym znaleźć można zarówno dobre chęci, jak i odpowiednie zasoby. To polscy przedsiębiorcy. Polityków od razu chcę uprzedzić, że nie chodzi mi o kolejne wymyślane przez nich podatki. Zamiast tego wystarczy polskich przedsiębiorców po prostu posłuchać. Poczytać wywiady z tymi, którzy odnieśli sukces i zarobili duże pieniądze. Otóż niemal wszyscy po osiągnięciu wysokiego poziomu rozwoju swoich firm myślą o wydawaniu pieniędzy na cele pozabiznesowe – w tym również na te związane z kulturą! Same pieniądze jako takie już ich nie kuszą. Natomiast pociąga to, czego mogą z pomocą zgromadzonych zasobów dokonać.
Na przykład mój przyjaciel – znany pomorski przedsiębiorca – zakupił, a następnie przekazał do Muzeum Narodowego namalowany w XVII wieku „Portret młodego mężczyzny" holenderskiego malarza Peetera Danckersa de Rija. Podobnie postępuje wielu innych – finansują zakupy, zaczynają budować kolekcje dzieł sztuki, sponsorują wydarzenia, wystawy itd. To zasada znana od wieków: najzamożniejsi w danej epoce stawali się mecenasami kultury. Wiele dóbr przez nich zamówionych i opłaconych jako rzeczy na prywatny użytek stało się po wiekach perłami światowej kultury oddanymi do dyspozycji całej społeczności.