Holokaust stanowi centralny punkt wyjścia niemieckiego pojmowania historii. Jest on o wiele ważniejszy niż takie „miejsca” pamięci o pozytywnej konotacji jak rewolucja w roku 1848, Republika Weimarska czy „kraj poetów i myślicieli”. Z potworności mordu na Żydach wynika przekonanie, że nacjonalizm i nietolerancja są źródłem wszelkiego zła. Hasło „Nigdy więcej” jako centralna dewiza prowadzi do opowiadania się na rzecz Europy, ponieważ Niemcy nie chcą już nad tym kontynentem panować, lecz go wraz z partnerami kształtować.
Niemcy są dumni z tej idealistycznej i humanistycznej interpretacji. Potwierdza to niedawny fakt, że wypowiedź polityka z turyngijskiej AfD, Björna Höcke’go, który pomnik Holokaustu w Berlinie nazwał pomnikiem hańby, spotkała się z powszechnym oburzeniem. Jednak byłoby groteskową aberracją, gdyby ten przypominający niemieckie zbrodnie wobec ludzkości pomnik miał stać się teraz nagrodą za własne rozliczenie się z przeszłością. Bo nawet powierzchowne spojrzenie na to „uporanie się z przeszłością” pokazuje, że mało jest powodów do dumy: miliony ofiar narodowego socjalizmu do dziś nie otrzymały żadnych świadczeń, podczas gdy dziesiątki tysięcy sprawców pozostały bez kary. Co więcej berliński pomnik Holokaustu, jak prawie wszystkie miejsca pamięci, nie powstał wcale z inicjatywy państwa. Jest on wynikiem zaangażowania społeczeństwa obywatelskiego, które po wielu latach i wbrew licznym przeszkodom doprowadziło do jego budowy.
Mimo to Niemcy czują się mistrzami świata w uporaniu się z przeszłością i chętnie proponują innym narodom, nawet poza granicami Niemiec, aby i one wreszcie „zrobiły porządek” z własną historią. Z tej perspektywy Polska uchodzi za beznadziejnie nacjonalistyczny i antysemicki kraj. Jednak w ostatnich 15 latach dyskutuje się tam o wiele więcej niż w Niemczech i też bardziej zaciekle o swoim własnym – znikomym przecież – udziale w Holokauście.
W Polsce toczy się taki spór o przeszłość, jaki u nas nie ma miejsca. Niemcy ostatnio lubują się w identyfikacji z ofiarami żydowskimi. Jednak fakt, że to ich właśni przodkowie umożliwili i dokonali Holokaustu, jakoś nie zaprząta ich myśli.
Fakt, że Niemcy zamordowali ponad dwa miliony Polaków, w niemieckiej pamięci zbiorowej i tak nie występuje. Odwiedzający Polskę denerwują się więc w Muzeum Powstania Warszawskiego, którego militarystyczne i heroizujące ekspozycje uważają za dziwaczne. Skarżą się, że w muzeum rodziny Ulmów, która za pomoc Żydom zapłaciła życiem, nie uwzględniony został jednocześnie temat kolaboracji i polskiego antysemityzmu. Obawiają się nadużyć prawnych, gdy Polska uchwala ustawę mówiącą o tym, które zbrodnie komu należy przypisać. O tym wszystkim można by dyskutować i to nie bez powodu. Ale krytyka ta jest często protekcjonalna, pouczająca i ignorancka, bo brakuje w niej zrozumienia Polski i jej historii.