Co robi Polak, gdy napotyka problem? Mobilizuje się i przystępuje do działania, zgodnie z przysłowiem „dla chętnego nic trudnego”. Bo lepiej być kowalem swego losu niż dać się ponieść nurtowi. Problem pojawia się, gdy do brania spraw w swoje ręce zmusza twarde prawo. A przez jego zmiany kalkulować zaczną wszyscy pracownicy zarabiający miesięcznie przynajmniej 10,7 tys. zł.

Za sprawą pomysłowego rządu zniknie bowiem limit, który podwyższał im wynagrodzenie. Obecnie bowiem po zarobieniu 127 tys. zł pracodawca przestawał odprowadzać za nich składki na ubezpieczenia społeczne. Dzięki temu pracownik dostawał więcej do ręki, a pracodawca oszczędzał. Po zmianach składki będą płacone bez żadnych ograniczeń. Rząd planuje, że dzięki temu budżet zyska, ale może się przeliczyć. Wszystko wskazuje na to, że dobrze zarabiający założą firmy i odprowadzą niższe składki. Podobnie może uczynić rzesza projektantów, konsultantów, marketingowców, szkoleniowców, tłumaczy czy informatyków. Za sprawą poprawki Lecha Sprawki, posła PiS, nie będą mogli już korzystać z 50-proc. kosztów uzyskania przychodu, jak inni twórcy. Wielu może sobie policzyć, że skoro i tak fiskus sięgnie do ich kieszeni, to bardziej opłaca im się założyć działalność lub część pieniędzy zwyczajnie brać pod stołem.

Jeśli jednak, jak przewidują eksperci, wielu wykluczonych z 50 proc. kosztów twórców i pozbawionych limitu założy własne firmy, rząd będzie miał się czym chwalić. Okaże się bowiem, że jest coraz mniej tzw. umów śmieciowych, a rośnie liczba przedsiębiorców. Ale będą to przedsiębiorcy jedynie z nazwy, wrzuceni przypadkowo do tego worka. Bo ani poprawka Sprawki, ani zniesienie limitu, od którego nie płaci się składek, to nie są dobre rozwiązania.

Pierwsze dzieli twórców na droższych i tańszych, a to jawna niesprawiedliwość. I nie ma znaczenia, że dzięki temu od nowego roku dwukrotnie wzrośnie limit rocznych kosztów, które można sobie odliczyć – z 42 764 zł do 85 528 zł. Odbędzie się to kosztem tych, którzy z niego nie skorzystają. Z kolei na likwidacji limitu rząd straci, bo przedsiębiorczy Polacy odprowadzą do budżetu mniej składek, niż gdyby byli pracownikami. Oba posunięcia wydają się nieprzemyślane i przypadkowe. A zmuszenie Polaków do przedsiębiorczości może wcale nie przynieść Skarbowi Państwa więcej korzyści.