Bartkiewicz: Jak nie usłyszeć krzyku uchodźców

- Nie ma w tej chwili możliwości, by do Polski byli przyjmowani uchodźcy – oby te słowa premier Beaty Szydło nigdy nie wróciły do nas złowieszczym echem.

Aktualizacja: 20.05.2017 21:34 Publikacja: 20.05.2017 19:01

Bartkiewicz: Jak nie usłyszeć krzyku uchodźców

Foto: Archiwum prywatne

W przededniu II wojny światowej blisko tysiąc Żydów z III Rzeszy, wsiadając na pokład transatlantyku "Saint Louis" płynącego do Hawany, próbowało uciec przed losem, jaki szykował im Adolf Hitler. Okazało się jednak, że na Kubie nikt nie chce imigrantów. Podobnie zresztą jak w USA i w Kanadzie. Ówczesne władze tych krajów formułowały sprawę podobnie jak robi to obecnie premier Szydło. "St. Louis" musiał wracać do Europy. Spośród 937 pasażerów statku w Holokauście zginęło 254. Każdej z tych śmierci można było uniknąć, gdyby tylko któreś z państw Ameryki stwierdziło, że jednak ma możliwość przyjęcia garstki uciekinierów.

Ktoś powie, słusznie oburzając się na bezduszność ówczesnych rządów w Hawanie, Waszyngtonie czy Ottawie, że to zupełnie inna sytuacja. Żydzi nie tworzyli organizacji terrorystycznych, przez wieki udowodnili, że – mimo różnic kulturowych – potrafią asymilować się ze społeczeństwami Zachodu, a w III Rzeszy groziła im śmierć. Ale czy Syryjczycy w kraju od sześciu lat targanym wojną domową, w której liczbę stron trudno policzyć na palcach dwóch rąk, aby na pewno są bezpieczni? Czy chrześcijanie z Syrii nie zintegrowaliby się z chrześcijanami z Polski? Czy aby na pewno każda matka z dzieckiem na ręku to potencjalny żołnierz Daesh?

- Nie ma w tej chwili możliwości, by do Polski byli przyjmowani uchodźcy – grzmi premier Szydło. A wielu polityków wtóruje jej przekonując, że w czasach, gdy ojczyzna płonie, nie należy (zwłaszcza kiedy się jest mężczyzną) myśleć o tym, aby z niej uciekać. Zamiast tego należy rozglądać się nerwowo za jakimś bagnetem, który można by zatknąć na broń i ruszać do walki. To bardzo romantyczne podejście – ale jak w takim razie spojrzeć na polską emigrację, choćby tę po 13 grudnia 1981 roku? Wojna polsko-jaruzelska była dramatem – ale, przyznajmy, nikt nie obracał w jej trakcie w gruzy całych miast. Czy więc proszący wówczas o azyl polityczny na Zachodzie Polacy też powinni byli być odsyłani z Zachodu z radą: zachowajcie się po męsku, weźcie sprawy w swoje ręce? Azyl polityczny? Chłopaki nie płaczą, tylko chwytają karabiny i idą do lasu. No wstydzilibyście się.

Ale przecież są jeszcze kwestie bezpieczeństwa. Twarde non possumus premier Szydło ws. uchodźców chroni nas przecież przed zamachami terrorystycznymi. Oczywiście nie można wykluczyć, że wśród 160 tysięcy uchodźców z obozów w Grecji i Włoszech znajdują się sympatycy Daesh lub Al-Kaidy. Ale jaki stanowią odsetek? Niemcy przyjęły w ostatnich kilkunastu miesiącach ponad milion uchodźców – i doszło w tym kraju do czterech zamachów. To o cztery za dużo – ale większość uchodźców jednak nie zajmowała się prowadzeniem dżihadu. Czy w obawie przed promilem fundamentalistów należy profilaktycznie odmawiać pomocy wszystkim? Jeśli tak, najbezpieczniej byłoby w ogóle zamknąć granice. Uciekasz z dzieckiem przed wojną? Przepraszamy, ale na wszelki wypadek uznamy cię za terrorystę.

Po doświadczeniach ostatnich dwóch lat nikt rozsądny nie powie, że radosne otwieranie granic jest najlepszą możliwą polityką wobec kryzysu imigracyjnego, z którym mierzy się Zachód. Ale nie jest tak, że do wyboru mamy jedynie dwa stanowiska: „chodźcie tu wszyscy” i „to jest wasz problem”. To pierwsze jest bowiem naiwne, ale to drugie - nieludzkie. I, co gorsza, przyjęcie opcji „to jest wasz problem”, kultywuje w nas to, co najgorsze. Zachęca do odwracania głowy. Zamykania oczu. Godzenia się na zło pod warunkiem, że to nie my tego zła doświadczamy. Niech „St. Louis” wraca do portu w Hamburgu. Krzyku cierpiących nie słychać, gdy są odpowiednio daleko.

A co będzie, gdy my będziemy krzyczeć?        

Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami