Jerzy Haszczyński o walce z propagowaniem totalitaryzmu

Walka z propagowaniem totalitaryzmu nie może być totalnym starciem z tym, co w historii naszej i sąsiadów wydaje się złe.

Publikacja: 15.02.2017 20:00

Jerzy Haszczyński o walce z propagowaniem totalitaryzmu

Prawo, które ją reguluje, musi być precyzyjne i  uzasadnione. Senacka zmiana w ustawie o "zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego" nie spełniała tych warunków i dobrze, że marszałek Senatu wycofał projekt.

Do kategorii "ustroju" zostały błędnie zakwalifikowane ideologie. Konkretnie zakaz miałby objąć nacjonalizm ukraiński i litewski - co już wywołało kolejne napięcia w stosunkach z Kijowem i Wilnem. Zupełnie niepotrzebnie. Trudno sobie wyobrazić, by ktoś chciał w Polsce nazwać jakąś budowlę(a o to chodziło w ustawie) imieniem Romana Szuchewycza, zbrodniarza z UPA.

To wszystko nie znaczy, że podejście do ciemnych kart w historii naszych sąsiadów nie powinno nas obchodzić. Litwa nie rozliczyła się, gdy była na to szansa, ze zbrodniami antypolskich i antysemickich nacjonalistów, kolaborujących z Trzecią Rzeszą.

Funkcjonariuszom litewskiej bezpieki, takim jak Aleksandras Lileikis i Kazimieras Gimžauskas - których USA pozbawiły obywatelstwa za ukrywanie prawdy o działalności wojennej i wydaliły do ojczyzny - pozwolono spokojnie umrzeć bez nękania więzieniami. Teraz, lata po ich śmierci, zaczyna się jednak rozliczeniowa debata na Litwie.

Nie ma co na nią na razie liczyć na Ukrainie, bo kraj ten prowadzi wojnę o przetrwanie, gorączkowo potrzebuje antymoskiewskich bohaterów. Wybrano niestety nacjonalistów z OUN i UPA. A ci byli też antypolscy.

Polska już dawno wydała ocenę. Na Wołyniu ukraińscy nacjonaliści dokonali ludobójstwa (to prezydent Kwaśniewski w 2003 roku). A nadawanie Stepanowi Banderze tytułu Bohatera Ukrainy jest godne "głębokiego ubolewania" i pokazuje, że Kijów nie jest przywiązany do europejskich wartości (to z kolei rezolucja Parlamentu Europejskiego z 2010 roku, który powstała z inicjatywy polskich europosłów, głównie PO). Od tej pory na Ukrainie wielu ulicom nadano imię Bandery, w tym ważnej alei w stolicy. Ocena jest niezmienna - to zaprzecza europejskim aspiracjom Kijowa. I szkodzi stosunkom z Polską.

Ale nacjonalizm ukraiński nie jest ustrojem, który ktoś chce nam narzucić stawiając w Polsce, ku zachęcie, pomniki Bandery.

Prawo, które ją reguluje, musi być precyzyjne i  uzasadnione. Senacka zmiana w ustawie o "zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego" nie spełniała tych warunków i dobrze, że marszałek Senatu wycofał projekt.

Do kategorii "ustroju" zostały błędnie zakwalifikowane ideologie. Konkretnie zakaz miałby objąć nacjonalizm ukraiński i litewski - co już wywołało kolejne napięcia w stosunkach z Kijowem i Wilnem. Zupełnie niepotrzebnie. Trudno sobie wyobrazić, by ktoś chciał w Polsce nazwać jakąś budowlę(a o to chodziło w ustawie) imieniem Romana Szuchewycza, zbrodniarza z UPA.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji