Zatem cały kraj, jak i długi i szeroki, upstrzony jest nieskończoną liczbą haseł, osobliwie skomponowanych (w różnych kombinacjach) z kilku zaledwie słów: revolucion, socialismo, victoria, justicia, siempre (o ile te pierwsze są zrozumiałe na całym globie, to ostatnie znaczy: 'zawsze').
Hasła są wszędzie. Na domach prywatnych. Budynkach publicznych. Przy drogach. W knajpach. I w ludzkich głowach. Niegdyś konkurowały z Marksem, Engelsem i Leninem. Po upadku ZSRR jedynym graficznym kontrapunktem jest wszechobecny Ernesto "Che" Guevara. Pierwszy z panteonu wielkich nieobecnych. Cała reszta to podniosłe słowa. A że znaczą coś dokładnie przeciwnego, niż ich potoczne rozumienia, to już inna sprawa.
Proste analogie
Od lat cały świat czekał na informacje o śmierci Fidela. W końcu przyszła. Ale o ile osoba dyktatora należy już do przyszłości, nie specjalnie wiadomo jaki będzie realny scenariusz kubańskiej przemiany. Fidel Castro, już lata temu rozstrzygnął kwestię następstwa. Zachował się jak klasyczny dynasta. Na głowę państwa wyznaczył o kilka lat młodszego i sprawniejszego brata Raula. Ale nie czarujmy się jednak, kwestia następstwa jest wciąż otwarta. Raul nie jest młodzieniaszkiem. W tym roku skończył 85 lat i ma przed sobą dokładnie tan sam dylemat co kilka lat temu Fidel. Co wiec zrobi? Jakie scenariusze rodzą się w jego głowie? Jak zapobiec utracie władzy przez rodzinny klan Castro? Jak ustrzec się rewolucji? Jak utrzymać dyktaturę. Niektórzy z ekspertów przewidują scenariusze, jakie przerabialiśmy w Europie wschodniej.
Ale to pewnie błędna ścieżka. Europa wschodnia i komunistyczna Kuba to inne rzeczywistości. Inna moc społeczna, w tym – może w pierwszej kolejności – inna moc społecznego oporu. Zatem i scenariusze wychodzenia z lewicowej dyktatury muszą być inne. System kubański jest nieskończenie bardziej paternalistyczny, opierał się na osobistym autorytecie i (niestety) charyzmie Fidela. Jest też znacznie bardziej represyjny. Tylko skala absurdu w ekonomii zbliża Polskę drugiej połowy lat osiemdziesiątych do tego, co się dziś dzieje na Kubie.
Schyłek
I tu nasze języki mogą się mocno zbliżyć, choć można mieć przykre wrażenie, że tematyka gospodarcza, oczywisty fundament rychłej klęski systemu jest niedostatecznie w rozważaniach o przyszłości wyspy brana pod uwagę. A wystarczy ledwie kilka dni na Kubie, żeby zrozumieć przynajmniej jedno z dwojga: lokalna dyktatura nie czuje żadnej potrzeby oddawania władzy narodowi (stopień jego upodlenia jest wyjątkowy), zaś kryzys ekonomiczny nieuchronnie i szybko doprowadzi do klęski systemu.