Błaszczak: Mieszkaniowa rewolucja, czyli rząd chce bić rekordy

Obietnice tanich mieszkań dla wszystkich, złożone w kampanii wyborczej PiS i powtórzone rok temu po powołaniu rządu, rozpaliły wyobraźnię Polaków.

Aktualizacja: 26.10.2016 15:04 Publikacja: 26.10.2016 13:22

Premier Beata Szydło

Premier Beata Szydło

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Wzbudziły nadzieję tych, których nie stać na kredyt, stojących w kolejce po lokale komunalne: "wreszcie państwo zapewni nam dach nad głową". Spowodowały złość u tych, którzy właśnie zadłużyli się na 20-30 lat: "dlaczego ktoś ma dostać coś, na co inny ciężko pracuje". I zasiały niepokój w biznesie deweloperskim: "po co wzbudzać nadzieję, że jak się poczeka, to się dostanie za darmo - to psuje interesy".

Nowy rząd zaprezentował całkiem nowe podejście do mieszkaniówki w stosunku do tego, co oferowali poprzednicy: zamiast promocji własności (np. poprzez kredyty z dopłatami czy ulgi), dał komunikat: lepiej zostać najemcą taniego państwowego mieszkania niż brać kredyt do emerytury. Od razu pojawiały się populistyczne hasła, popierające rewolucyjną zmianę: "dobrze tak deweloperom i banksterom, nie kupujcie".

Przez prawie rok od obietnic w mieszkaniówce nie wydarzyło się jednak wiele. Wiadomo było tylko tyle, że rząd kończy z dopłatami do kredytów, więc ta informacja napędzała i napędza klientów deweloperom. Dopiero przed dwoma tygodniami przedstawiciele rządu wyjechali w Polskę i ogłosili, że w 17 miastach podpisują umowy na budowę mieszkań w ramach Mieszkania+.

Dziś Bank Gospodarstwa Krajowego ogłosił, że rząd ma już 100 hektarów gruntów pod budowę lokali na wynajem w ramach Mieszkania +. Zostały zawarte umowy z kolejnymi gminami. W sumie tereny pod państwowe osiedla przekazało 30 gmin i Agencja Mienia Wojskowego, która zresztą ma nadzieję, że dostanie w zamian kwatery dla swoich żołnierzy.

Samorządy, które mają tysiące chętnych na lokale komunalne, też przekażą działki pod mieszkaniówkę z radością (no, może nie te najcenniejsze), aby tylko państwowy, centralny deweloper rozwiązał za nich problem mieszkaniowy. Kłopot jednak w tym, że aby tak się stało, plany budowy tanich osiedli musiałyby być realizowany nawet nie przez dwie, ale przez trzy kadencje. Czy taka kontynuacja działań poprzednika w polskiej polityce jest możliwa?

Narodowy Program Mieszkaniowy zakłada bowiem, że do 2030 roku liczba mieszkań przypadająca na tysiąc Polaków wzrośnie z 363 do 435 . To oznacza, że państwo musiałoby w tym czasie wybudować 2,7 mln lokali, około 180 tys. rocznie. Dla porównania sektor prywatny w dobrych czasach oddaje średnio 127 tys. mieszkań rocznie.

Rząd chce pobić te rekordy. Założenia są bardzo dobre: tanie mieszkania, tani wynajem. Realizacja może się jednak okazać niemożliwa.

Wzbudziły nadzieję tych, których nie stać na kredyt, stojących w kolejce po lokale komunalne: "wreszcie państwo zapewni nam dach nad głową". Spowodowały złość u tych, którzy właśnie zadłużyli się na 20-30 lat: "dlaczego ktoś ma dostać coś, na co inny ciężko pracuje". I zasiały niepokój w biznesie deweloperskim: "po co wzbudzać nadzieję, że jak się poczeka, to się dostanie za darmo - to psuje interesy".

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem