Za rządów PO dziennikarze prześwietlali m.in. podróże Donalda Tuska czy Radosława Sikorskiego. Loty „pogrążyły” też trzech młodych polityków PiS. Zajmowano się także podniebnymi podróżami prezydenta Andrzeja Dudy z czasów kiedy jeszcze był posłem. Ostatnio lotnicze kłopoty miał też prezes PiS, który policyjnym śmigłowcem poleciał ze Świnoujścia do Krakowa. I choć za lot ostatecznie zapłacił, pewien niesmak pozostał.

Teraz w kłopoty wpadł marszałek Sejmu Marek Kuchciński. Dziennikarze „Super Expressu” odkryli bowiem, że na narodową pielgrzymkę do Rzymu marszałek zabrał syna. I zapytali: kto zapłacił za jego podróż? Kancelaria Sejmu zapewnia, że Kuchciński leciał do Rzymu samolotem rejsowym i za lot swojej latorośli zapłacił. Nie pokazała wprawdzie żadnych dokumentów poświadczających, że faktycznie tak było, ale jak marszałek i jego syn z Rzymu wracali? Skąd to pytanie?

Otóż wtorkowe oświadczenie sejmowych urzędników stwierdza, iż marszałek „udał się na uroczystości do Rzymu samolotem rejsowym, a nie rządowym” – o sposobie powrotu ani słowa. Jest za to o podróży wicemarszałek Sejmu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej (PO): „udała się do Rzymu samolotem rejsowym, a powróciła samolotem specjalnym”. „Super Express” postanowił być dociekliwy i w końcu dostał odpowiedź, że marszałek Kuchciński i jego syn w obie strony lecieli samolotem rejsowym. Ale co innego mówi marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Dwukrotnie pytany przez dziennikarzy stwierdził, że Kuchciński leciał do Warszawy na pokładzie samolotu rządowego – podobnie jak Kidawa-Błońska.

Kto mija się z prawdą? Pracownicy biura prasowego Sejmu? A może marszałek Karczewski ma amnezję i pomylił loty? Dziwi milczenie samego marszałka Kuchcińskiego, który już dawno powinien dać w tej sprawie jasną i klarowną odpowiedź. Czyżby jego milczenie wynikało z tego, że ma coś na sumieniu?

W ostatnim czasie parę razy w sprawie swojego rzecznika mijał się z prawdą szef MON. Drobne kłamstwa przytrafiały się także innym politykom PiS. Na oszustwach w przeszłości przyłapywano także polityków innych partii. A przecież stare powiedzenie mówi, że polityk powinien być jak żona Cezara – poza jakimikolwiek podejrzeniami. Inne powiedzenie mówi z kolei, że ryba psuje się od głowy. Tymczasem wygląda na to, że z mądrości ludowych nikt nie wyciąga żadnych wniosków. A szkoda…