To żadna nowość, bo obecny papież już od dłuższego czasu jest wykorzystywany w sporach. Tyle tylko, że teraz przyjechał do Polski i przedstawił w miarę kompletnie swoje nauczanie. I najprościej będzie mówić, że dotyczy ono innych. Lewica i liberałowie szybko zaczną używać słów o konieczności przyjmowania imigrantów, by dowieść, że prawica nie słucha Ojca Świętego. Na poparcie tej tezy będą przywoływać tak dziwaczne artykuły jako komentarz w The Economist, który opisuje pielgrzymkę Franciszka jak wizytę baranka w jaskini lwa, i otwartości papieża przeciwstawia obskurantom z polskiego kościoła, który nie lubi In vitro i ideologii gender. Sęk w tym, że jeśli poczytać dokumenty papieskie, widać, że w sprawie ochrony życia, w tym również In viro, czy faktu, że Bóg stworzył człowieka mężczyzną lub kobietą, Franciszek nie zmienił swego nauczania ani na jotę.
Ale z drugiej strony prawa strona już tryumfuje podkreślając, że Papież podkreśla obowiązek otwartości na życie, podkreśla świętość rodziny, o czym liberałowie lubią zapominać. Będą też słów papieża używać jako argumentu, na przykład do zaostrzenia przepisów dotyczących aborcji.
Tyle, że jeśli ta pielgrzymka ma przynieść jakikolwiek pożytek to teraz, po wyjeździe papieża, przed środowiskami intelektualnymi – nie tylko wśród wierzących – spore zadanie dotyczące przemyślenia franciszkowej nauki. Wydaje się, że największą pracę i największy problem mają jednak środowiska konserwatywne. Nie mam na myśli tej części prawicy, która Franciszka uważa za heretyka, bo ona i tak na obecnego Papieża patrzy krzywo. Z Franciszkiem kłopot będą mieli też konserwatyści, którym w dużej części blisko ideowo do rządzącej dziś prawicy. I to na kilku płaszczyznach. Na poziomie ortodoksji katolickiej nauki dotyczącej rodziny będzie on najmniejszy. Po prawej stronie panuje konsensus co do etyki seksualnej, choć istnieje spór o to, jak podejść do tak zwanego kompromisu aborcyjnego. Z pewnością będzie to jeden z punktów zapalnych w najbliższych tygodniach.
Sęk w tym, że papież w wielu punktach mówi o rodzinie, czy ludzkich dylematach zupełnie innym językiem, niż to przyjęło się w Polsce. I nie chodzi tu o zmianę dogmatów, lecz raczej o inne spojrzenie. Choćby w adhortacji "Amoris Leatitia" papież pisze, że zbyt często mówi się w Kościele o małżeństwie wyłącznie w kategoriach prokreacji, nie doceniając tego, co w dzisiejszych czasach tak ważne – czyli związku, ciepła i wielkiego wsparcia, jakiego potrzebują ludzie w małżeństwie.
Ale znacznie poważniejszym problemem będzie dla prawicy sprawa uchodźców. Słowa papieża były tak jednoznaczne, że trudno będzie prawicy – której część popada w ostro antyimigrancką retorykę – twierdzić, że papież Następca Piotra miał do powiedzenie coś innego, niż rzeczywiście powiedział. Po wstrząsających wyznaniach młodych Syryjczyków podczas ŚDM o wojnie i przemocy wiele osób może mieć problem słysząc lidera polskiej prawicy, który mówi, że nie może sobie wyobrazić żadnego scenariusza, w którym Polska mogłaby przyjąć uchodźców z tego ogarniętego wojną kraju.