Cegieła: Gimnazja. Trzy lata na odwal się wujku?

Z całego serca popieram decyzję rządu PiS, by zakończyć eksperyment z piekła rodem, jakim są gimnazja.

Publikacja: 30.06.2016 16:39

Jakub Cegieła

Jakub Cegieła

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

I nie użalam się nad samorządowcami, gdy psioczą na szkolną reformę. Płacimy im za to, by w takich sytuacjach poradzili sobie z urządzeniem szkół po nowemu lub sprawnie przeprowadzili uczniów do innego budynku w mieście.

Potencjalne ofiary zapowiedzianych zmian to ktoś inny niż wójt, burmistrz czy starosta. To uczniowie, którzy w najbliższym roku szkolnym zaczną naukę w gimnazjum. Ostatni rocznik idący starym trybem.

Czekają ich trzy lata nauki w szkole, w której zarówno szefostwo, jak i nauczyciele wiedzą,że właściwie nie ma po co się starać, bo i tak ich zakład pracy zostanie zamknięty. Jeśli od 1999 r., od reformy Handkego, gimnazjum zdążyło się dorobić jakiejś tradycji, a jego uczniowie osiągnąć sukcesy, to już i tak zda się psu na budę. Gablotki z dyplomami za konkursy przedmiotowe trafią do magazynu, gdzie będą się pokrywać kurzem razem z pucharami za sportowe zwycięstwa.

Czy wyobrażasz sobie, Czytelniku, trzy lata pracy w firmie, o której wiesz, że nieuchronnie zostanie zlikwidowana? Jak znaleźć do tego motywację? A w takiej właśnie sytuacji będą od września 2016 do czerwca 2019 r. gimnazjalni nauczyciele. Wiem, są wśród nich zapaleńcy, niektórych znam osobiście. Ale zgódźmy się – nie dla wszystkich praca w szkole to życiowa pasja.

Co zrobić, byśmy dzisiejszych 13-latków (wśród których jest i jedno z moich dzieci) nie uznali w przyszłości za stracony rocznik? Być może gminy czy powiaty powinny opracować programy motywacyjne dla nauczycieli pracujących w wygaszanych gimnazjach. Może warunki ich przyszłego zatrudnienia w starszych klasach szkoły powszechnej lub w liceach powinny zależeć od tego, czym się wykażą podczas tych trzech lat pracy.

Problem, choć w nieco mniejszym stopniu, dotyczy także tych gimnazjalistów, którzy po wakacjach pójdą do drugiej i trzeciej klasy. Jak zatem sprawić, by obumierające gimnazja nie wydały z siebie absolwentów, o których edukację i wychowanie nie zadbano w dostatecznym stopniu? To jest prawdziwe wyzwanie dla rodziców, nauczycieli, ale przede wszystkim samorządów i zatrudnianych przez nie dyrekcji szkół.

I nie użalam się nad samorządowcami, gdy psioczą na szkolną reformę. Płacimy im za to, by w takich sytuacjach poradzili sobie z urządzeniem szkół po nowemu lub sprawnie przeprowadzili uczniów do innego budynku w mieście.

Potencjalne ofiary zapowiedzianych zmian to ktoś inny niż wójt, burmistrz czy starosta. To uczniowie, którzy w najbliższym roku szkolnym zaczną naukę w gimnazjum. Ostatni rocznik idący starym trybem.

Pozostało 80% artykułu
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji
Publicystyka
Estera Flieger: Adam Leszczyński w Instytucie Dmowskiego. Czyli tak samo, tylko na odwrót
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe