W kontakcie z Putinem

Skuteczność działań rosyjskiej machiny propagandowej to dzisiaj nie tylko kanał Russia Today czy portal Sputnik. Również najpopularniejsza w Rosji sieć społecznościowa V Kontakte stopniowo staje się “nośnikiem kremlowskiej prawdy”.

Publikacja: 16.01.2016 19:15

W kontakcie z Putinem

Foto: AFP

Co łączy Białorusina, Ukraińca, z mieszkańcem Wilna, Moskwy albo Ałma-Aty?

Obchody Dnia Obrońców Ojczyzny? Wzniesione na pamiątkę stalinowskich podbojów, Pałace Kultury, które do 1991 roku niczym ‘słupy graniczne’ wyznaczały krańce radzieckiej rewolucji? A może hymn pionierów ‘Zawsze niech będzie słońce’?

Dla młodego pokolenia to tylko relikty zamierzchłej przeszłości i kremlowscy inżynierowie dusz doskonale zdają sobie z tego sprawę. W dobie internetu to portal społecznościowy V Kontaktje umacnia wizerunek rosyjskiego rządu w krajach byłego Związku Radzieckiego. Rosyjski odpowiednik Facebooka wygrywa ze swoimi zachodnimi odpowiednikami w walce o rosyjską duszę.

Ukraińcy wolą V Kontaktje

Mogłoby się wydawać, że młode pokolenie Ukraińców wybiera Facebook albo Twittera. Nic bardziej mylnego. ,,V Kontaktje to dla nas standard”, tłumaczy Emilia Deneżna, dziennikarka z Kijowa. ,,Nawet konflikt z Rosją tego nie zmienił”, dodaje.

VK.com jest najchętniej odwiedzanym portalem społecznościowym na Ukrainie. Według opublikowanego w styczniu rankingu Alexa, portal znalazł się na drugim miejscu (po Google) wśród najchętniej odwiedzanych stron w ukraińskim internecie. Jak podaje East­-West Digital News, ponad 27 milionów Ukraińców korzysta z VK.com. Stanowi to około 54 proc. wszystkich internautów. Największa liczba użytkowników pochodzi ze Lwowa, Dniepropetrowska i Kijowa. Stolica Ukrainy jest trzecim co do popularności miastem pod względem ilości użytkowników portalu. Wyprzedza ją jedynie Moskwa i Sankt Petersburg.

Mieszkający w Brukseli Jewgenij ma konto na V kontaktje, nie tylko przez wzgląd na swoich ukraińskich znajomych. ,,Wolę VK bo mam tam muzykę zupełnie za darmo”. Z kolei Nastja, studentka z Kijowa, wymienia inną, ważną zaletę portalu: ,,Jest bardziej swojski”, śmieje się.

„Nasze czołgi nie są nic warte, jeśli dusze, które mają je prowadzić, są z gliny…”

Moi ukraińscy rozmówcy przyznają, że na V Kontaktje używają tylko rosyjskiego. ,,W domu mówimy po ukraińsku, ale na portalu używam rosyjskiego,” opowiada dwudziestoletnia Jana z Chmielnickiego. Na pytanie dlaczego, stwierdza lakonicznie: ,,Wszyscy tak robią.”  

Pomimo że interfejs medium jest przetłumaczony na 70 języków, to większość treści na portalu jest tylko po rosyjsku. Wszystkie popularne grupy dyskusyjne, fora kulturalne, polityczne ale również i te regionalne, są prowadzone w tym języku.

,,To promocja języka rosyjskiego i wzmocnienie identyfikacji z tzw. ‘Rosyjskim Światem”, wyjaśnia Katarzyna Chawryło z Ośrodka Studiów Wschodnich. ,,Na terenie byłych republik, gdzie wciąż znaczna część ludności posługuje się językiem rosyjskim, rosyjskie media cieszą się ogromną popularnością.”

V Kontaktie stała się nie tylko platforma kontaktu, ale jest aktywnie wykorzystywana jako jeden z instrumentów polityki ‘soft power’. Cel jest oczywisty- konsolidacja rosyjskiej diaspory oraz środowisk rosyjskojęzycznych poza granicami Rosji, bez potrzeby uciekania się do użycia siły. Dostęp do darmowej muzyki i filmów to jedynie wabik, który ma na celu przyciągnąć jak największą liczbę użytkowników.

,,Przełomowym momentem w stosunku władz Rosji do internetu były antyrządowe protesty na przełomie 2011 i 2012. Zdaniem Kremla to właśnie Internet przyczynił się do rozpowszechniania bakcyla rewolucji w świecie arabskim, na Ukrainie czy w Gruzji. Rosyjskie władze zdały sobie sprawę z tego, że nie doceniły siły oddziaływania i możliwości jakie stwarza to medium”, mówi Chawryło. Dzisiaj cały rosyjski internet jest pod stałą obserwacją Roskomnadzoru, który jest ustawowo uprawniony do cenzurowania lub usuwania niepożądanych treści w sieci.

Pod kontrolą FSB

Warto zauważyć, że portal Vkontaktje jest dla rosyjskich służb specjalnych prawdziwym eldorado informacji o jego użytkownikach. Po wybuchu ukraińskiej rewolucji w 2014 roku, FSB próbowało naciskami zmusić założyciela portalu Pawła Durowa do udostępnienia danych osobowych ukraińskich użytkowników popierających Euromajdan. Durow odmówił, ale naciski ze strony specsłużb zmusiły go w końcu do pozbycia się większości udziałów i emigracji.

Moim rozmówcom nie przeszkadza to, że ich dane są w posiadaniu rosyjskiej służby bezpieczeństwa. ,,Nie mam nic do ukrycia. Tak jest z Facebookiem”, nonszalancko odpowiada Jewgeni. Ale Tania Cooper z rosyjskiego oddziału Human Rights Watch kręci głową. ,,FSB nie ma dostępu do danych rosyjskich użytkowników Twittera, Google i Facebooka, bo znajdują się poza jurysdykcją działania rosyjskich służb.” Co prawda jakiś czas temu Duma uchwaliła prawo nakazujące przeniesienie serwerów do Rosji, ale kierownictwo zachodnich sieci społecznościowych nie zdecydowało jeszcze jakie stanowisko zająć w tej sprawie.

Od Ukraińców bardziej ostrożni wydają się być Litwini. ,,Tu na Litwie wszyscy wiedzą, że FSB kontroluje wszystko co pojawia się na VKontaktje. Jeżeli stwierdzą, że twoja wypowiedź jest niepoprawnie polityczna zablokują ci konto na 24 godziny i trafisz na ich ‘czarną listę’“, opowiada mi pochodzący z Kowna Mark. Sam nie ma konta na VKontaktje i uważa, że Litwini którzy decydują się na korzystanie z portalu, muszą być sympatykami Putina.

ABW ostrzega

Co prawda V Kontaktje nie jest popularny w Polsce, ale to mimo wszystko ABW nakazuje zachować czujność. W Raporcie Działalności za rok 2014, Agencja podaje że jednym z aspektów wojny informacyjnej prowadzonej przez władze rosyjskie była próba kształtowania prorosyjskich oraz antyukraińskich poglądów wśród polskiej opinii publicznej za pośrednictwem m.in. portali takich jak V Kontaktje.

Ośrodek Studiów Wschodnich również trzyma rękę na pulsie. ,,Promowanie rosyjskiej wizji genezy konfliktu na Ukrainie, zgodnie z którą do Euromajdanu, aneksji Krymu oraz walk w Donbasie doprowadził zachodni spisek przeciwko Rosji niezwykle skutecznie wpływa na światopogląd osób rosyjskojęzycznych czy sympatyzujących z Rosją, które nie mają możliwości ani woli dotarcia do innych źródeł informacji”, dodaje Chawryło. Neutralizowanie efektów unowocześnionego agitpropu pozostaje nie lada wyzwaniem dla Zachodu.

Co łączy Białorusina, Ukraińca, z mieszkańcem Wilna, Moskwy albo Ałma-Aty?

Obchody Dnia Obrońców Ojczyzny? Wzniesione na pamiątkę stalinowskich podbojów, Pałace Kultury, które do 1991 roku niczym ‘słupy graniczne’ wyznaczały krańce radzieckiej rewolucji? A może hymn pionierów ‘Zawsze niech będzie słońce’?

Pozostało 94% artykułu
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem