Jako dziennikarz przeżyłem dwie potężne biurowe przeprowadzki. W przypadku przenosin redakcji prasowej operacja jest podwójnie skomplikowana i ryzykowna, bo na szali jest wydanie gazety zgodnie z harmonogramem. Zadaniem dziennikarzy i pracowników technicznych redakcji w piątek po zamknięciu wydania było tylko nalepienie kartek z nazwiskami na swoje komputery i meble. W poniedziałek rano wszystko musiało już czekać w nowym biurowcu, właściwie podłączone, bo przecież trzeba było przygotować kolejny numer gazety.

W obu przeprowadzkach wynajęte firmy stanęły na wysokości zadania. Można się tylko domyślać, ile czasu pochłonęło przygotowanie logistyki i ile nerwów operacja kosztowała uwijających się przy przeprowadzce pracowników wyspecjalizowanej firmy. W razie poślizgu mogli oni przecież odpowiadać za brak gazet w kioskach. Nerwy na pewno towarzyszyły też szefom wydawnictwa. Dlatego, planując przeprowadzkę biura, trzeba bardzo uważnie sprawdzić firmę, której ma zostać powierzone takie zadanie.

A biur przybywa, powstające obiekty kuszą najemców nowinkami, właściciele starszych budynków muszą się nagimnastykować, by ich oferta była wciąż atrakcyjna. Dynamicznie rosnący segment biurowy w Polsce przyciąga zarówno deweloperów, jak i inwestorów. Nowe biurowce potrafią zmienić właściciela, jeszcze zanim zakończy się budowa. Starsze obiekty, które nie są w pełni wynajęte, również mogą stanowić dobrą okazję, o ile kupujący ma pomysł na przyciągnięcie najemców – wówczas poza większym strumieniem gotówki z czynszów dochodzą zyski ze wzrostu wartości nieruchomości.

O zainteresowaniu naszym rynkiem świadczą liczby. Analitycy spodziewają się, że w 2017 r. fundusze zainwestują w nieruchomości komercyjne w Polsce 4,5 mld euro. Po pierwszym półroczu pod względem wartości transakcji w naszym regionie Europy wyprzedzają nas znacznie mniejsze Czechy. Dlaczego? Atrakcyjne aktywa, których nad Wisłą przecież nie brakuje, to nie wszystko. Równie ważne jest przyjazne dla inwestorów otoczenie biznesowe. Biorąc pod uwagę pomysły natury podatkowej naszych polityków czy potencjalny zakaz handlu w niedzielę, kapitał woli płynąć tam, gdzie niepewność jest mniejsza.