Z raportu NIK, do którego dotarła „Rzeczpospolita", wynika, że nieprawidłowości występują na każdym szczeblu zarządzania odpadami, zaczynając od gmin, na rządowej administracji kończąc. Chodzi tu nie tylko o dzikie wysypiska, których ciągle przybywa, ale także nieprawidłowości w recyklingu odpadów.

A z tym polski rząd już za dwa lata może mieć większe problemy niż z płonącymi śmieciowiskami. Te same unijne przepisy, które spowodowały u nas zamieszanie, gdy wprowadziły obowiązkową segregację odpadów, nakazują bowiem odzyskiwanie surowców na znacznie wyższym poziomie, niż to się dzieje obecnie w Polsce. Do 2020 r. połowa papieru, metali, tworzyw sztucznych i szkła powinna być ponownie przetwarzana.

- Nie tylko nie udaje nam się zbliżyć do 50-proc. odzysku wymaganego przez unijne przepisy, ale też wyniki w skontrolowanych przez nas gminach ciągle się pogarszają – podkreśla Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK.

Nieosiągnięcie w 2020 r. wymaganych przez UE poziomów recyklingu będzie skutkowało nałożeniem na Polskę wysokich kar, do 300 tys. euro dziennie. Pójść za tym może utrata miliardów euro, jakie Unia inwestuje w recykling.