O organizację tego przedsięwzięcia partia Ryszarda Petru zabiegała od kilku miesięcy. – Pracowaliśmy ciężko po godzinach, poświęcaliśmy swój wolny czas – przyznaje jeden z działaczy Nowoczesnej.

Do Warszawy na kongres ALDE przyjechało około ośmiuset delegatów. Wśród nich znaleźli się m.in. premier Holandii, dwie komisarz Unii Europejskiej, a także były belgijski premier Guy Verhofstadt. Ten ostatni marzy o zastąpieniu Martina Schulza w fotelu przewodniczącego PE. Na kongresie zyskał oficjalne poparcie środowiska liberałów. Wśród delegatów panowało wręcz przekonanie, że Verhofstadt może pokrzyżować szyki chadeków i socjalistów, którzy w ostatnich latach rozdzielali unijne stanowiska między sobą.

Jak politycy Nowoczesnej wypadli na tle doświadczonych kolegów? – Odbyliśmy ponad 20 spotkań w wąskim gronie z czołowymi politykami, rozmawialiśmy z przedstawicielami wszystkich delegacji narodowych – wylicza Bartłomiej Nowak, sekretarz ds. międzynarodowych Nowoczesnej.

– Nasze rozmowy przebiegały w nieskrępowanej atmosferze. Kończyły się nie tylko wymianą uprzejmości, ale i numerów telefonów. Tak buduje się bliskie relacje, które powinny zaprocentować w przyszłości – uważa Nowak. W kuluarach dominowały dyskusje o sytuacji politycznej w Polsce. Padały pytania o zmiany w ustawie o zgromadzeniach i losy Trybunału Konstytucyjnego. – Zainteresowanie tymi zagadnieniami paradoksalnie sprzyja Nowoczesnej. W tych rozmowach byliśmy traktowani jako głos rozsądku i obrońcy praworządności – opowiadał w rozmowie z „Rzeczpospolitą" jeden z działaczy partii.

Nowoczesna potraktowała organizację i udział w kongresie jako przepustkę na salony europejskich liberałów. Ugrupowanie Ryszarda Petru przygotowuje grunt pod kampanię do Parlamentu Europejskiego.