Prezes firmy Akio Toyoda wskazuje, że wodór można produkować z wody, stosując do elektrolizy prąd z elektrowni wiatrowych. Źródłem wodoru może być także biogaz. Z prac Toyoty korzysta BMW, nad pojazdami napędzanymi ogniwami paliwowymi pracują także Hyundai, Honda i Mercedes.
Pierwszym seryjnym autem na wodór jest Toyota Mirai. Jej ogniwa paliwowe o mocy 114 kW zapewniają prąd silnikowi elektrycznemu. Samochód zużywa do 0,8 kg wodoru na 100 km, co przy cenie paliwa poniżej 10 euro za kilogram daje koszty jazdy nieco niższe od wersji benzynowych.
Wodór przewożony jest w Mirai w dwóch kompozytowych zbiornikach mieszczących 5 kg gazu pod ciśnieniem 700 barów. Zbiorniki były ostrzeliwane, miażdżone w testach zderzeniowych i podpalane – w żadnej z tych prób nie doszło do wybuchu, natomiast w razie pożaru 14-krotnie lżejszy od powietrza wodór spalał się nad samochodem, więc auto pozostało nietknięte.
Politycy poważnie podchodzą do tych prac i dofinansowują budowę stacji do tankowania wodoru. W Europie działa ok. 100 stacji, z czego połowa w Niemczech. W Polsce nie ma żadnej.
Parlament Europejski i Rada przyjęły 22 października 2014 roku dyrektywę zalecającą państwom członkowskim rozwój wodorowej infrastruktury. W pierwszej kolejności stacje mają stanąć wzdłuż głównych dróg, fundusze zaś mają pochodzić m.in. z programu HIT-2-Corridors, dopłat rządowych i samorządowych. Jedynym dostawcą tych obiektów jest Linde, który może dostarczyć ich 40 rocznie. Firma zbudowała pierwszą stację w latach 90. ubiegłego wieku, ale okazała się zbyt droga w użytkowaniu. Nowa generacja jest czterokrotnie oszczędniejsza, potrzebuje 5 kWh na sprężenie jednego kilograma wodoru do ciśnienia 700 bar.