Informacja pochodzi od Sama Altmana, twórcy inkubatora startupów Y Combinator. W rozmowie z „The New Yorkerem" 31-letni przedsiębiorca omawiał tzw. hipotezę symulacyjną zakładającą, że funkcjonujemy w sztucznej rzeczywistości wykreowanej przez maszyny lub wyższą inteligencję.
Altman nie podał szczegółów - kto, komu i ile płaci za opracowanie metody wyjścia z symulacji. Naukowcy finansowani przez najpotężniejszych z branży nowych technologii mają jednak dostarczyć im odpowiednik czerwonej pigułki z filmu „Matrix". Pozwala ona obudzić się, opuścić wirtualny świat, i spojrzeć na rzeczywistość własnymi oczami. Jej przeciwieństwem jest niebieska pigułka — zapewniająca przyjemną egzystencję w sztucznym świecie.
Pomysł, że żyjemy w komputerowej symulacji nie wziął się oczywiście z filmu „Matrix". „Ojców" tego pomysłu jest wielu poczynając od Platona, a kończąc na współczesnych autorach science-fiction. Wśród pisarzy, którzy zainspirowali twórców filmu - braci Wachowskich (dziś siostry Wachowskie) - wymienia się też polskich autorów: Stanisława Lema i Adama Wiśniewskiego-Snerga.
Ale popularność tematu życia w wirtualnej rzeczywistości wróciła, gdy Elon Musk, twórca Tesli i SpaceX oświadczył, że jest prawie pewien, iż wszyscy żyjemy w wirtualnej rzeczywistości. - Prawdopodobieństwo, że jest inaczej, że sztucznej rzeczywistości nie ma, oceniam na jeden na wiele miliardów - mówił Musk. Nieco później analitycy Bank of America Merrill Lynch ocenili, że szansa (lub ryzyko — jak to woli), iż Matrix jest realny wynosi 20-50 proc.
Rozumowanie wygląda następująco: dzisiejsza technologia jest tak zaawansowana, że pozwala wytwarzać wrażenie wirtualnej rzeczywistości. Należy przypuszczać, że kolejne postępy technologiczne sprawią, iż wirtualna rzeczywistość stanie się jeszcze doskonalsza. Przyjdzie też moment, w którym dla naszych zmysłów przestanie być odróżnialna od świata realnego. A skoro tak, to można równie dobrze przyjąć, że to już się stało. A my żyjemy w symulacji nawet o tym nie wiedząc.