W mediach społecznościowych prywatność tracimy przez znajomych

W mediach społecznościowych prywatność nie jest już osobistym wyborem. Tracimy ją przez znajomych.

Aktualizacja: 29.08.2017 19:11 Publikacja: 28.08.2017 18:32

Dane pochodzące od znajomych w sieci społecznościowej mogą dostarczyć wiele informacji na nasz temat

Dane pochodzące od znajomych w sieci społecznościowej mogą dostarczyć wiele informacji na nasz temat.

Foto: shutterstock

Możemy ograniczyć uprawnienia do przeglądania profilu, ale wiele wrażliwych danych da się uzyskać z baz kontaktów naszych przyjaciół. To ich decyzje powodują, że do sieci przenikają informacje, które wolimy ukryć.

Wyniki badania opublikowanego w sierpniu na łamach „Science Advances" dowodzą, że w erze cyfrowej internauci mogą przestać zastanawiać się się nad tym, ile mają kontroli nad swoimi danymi osobowymi i gdzie są granice ich prywatności. Odpowiedź jest prosta. Gdy ktoś dołącza do sieci społecznościowej, pierwszą rzeczą, jaką robi, jest oczywiście znalezienie przyjaciół. Aby wspomóc ten proces, wiele aplikacji oferuje możliwość importowania list kontaktów z telefonu, poczty elektronicznej czy Facebooka. Wprawdzie doprowadza to do spotkania z osobami znajdującymi się w sieci, ale od tego momentu wszystkie nasze dane są już na serwerach.

Udostępnianie list kontaktowych wydaje się niewinne – zauważa David Garcia z Comprehensive Science Hub w Wiedniu. – Ludzie, którzy to robią, nie czynią nic złego. Jesteś ich przyjacielem. Podałeś im adres e-mail i numer telefonu. Przez większość czasu prawdopodobnie chcesz pozostać w kontakcie z tymi osobami, być może nawet za pośrednictwem portalu społecznościowego.

Profile cienie

Zdolność platform społecznościowych do gromadzenia i udostępniania dodatkowych informacji wyszła na jaw w 2013 r. Błąd portalu Facebook naraził około 6 mln użytkowników na ujawnienie ich numerów telefonów i adresów e-mailowych, nawet jeśli podawane przez nich informacje nie były publiczne. Portal został oskarżony o to, że tworzy „profile cienie", czyli zbiory danych kontaktowych osób bez ich zgody – nawet tych, które nigdy się na nim nie rejestrowały. Administratorzy Facebooka natychmiast zajęli się błędem, a mimo to niektórzy użytkownicy zauważyli, że na ich profilach pola z numerami telefonów były wypełnione, chociaż nie wprowadzali tych danych ani razu. W jaki sposób zatem pojawiły się na Facebooku? Portal zebrał numery z list kontaktowych niewinnie dostarczonych przez przyjaciół i wypełnił brakujące informacje.

Z tego płynie oczywisty wniosek, że platforma może gromadzić nazwiska adresy i numery telefonów oraz dopasowywać je do konkretnych osób na tym samym portalu. Garcia stawia pytanie, czy to działanie może zostać rozszerzone na ludzi, którzy nie są na platformie społecznej. Z jego badań wynika, że jest to możliwe.

Postanowił eksplorować nieistniejącą już sieć społecznościową Friendster. Prekursor portali takich jak MySpace i Facebook został uruchomiony w 2002 r. i już sześć lat później mógł się pochwalić ponad 115 milionami użytkowników. Jednak w 2009 r. zaczęli oni migrować do innych witryn. W 2015 r. Friendster zamknął się na dobre, a miliony porzuconych profili publicznych zniknęły w eterze.

Internetowa archeologia

Garcia przeszukał archive.org (archiwum ponad 200 mld stron internetowych, w tym Friendstera) i zgromadził dostępne dane 100 mln kont publicznych z serwisu społecznościowego. Poszukiwał wzorców w zbiorach danych. Według niego większość ludzi nie ma losowego asortymentu przyjaciół. Na przykład małżonkowie przyjaźnią się z innymi parami. Łączą ich pasje, przyzwyczajenia i lokalizacje. Ale ludzie mają też powiązania, które komplikują zdolność przewidywania, kto z kim może być połączony na portalu społecznościowym.

Wykorzystując różne klucze, według których osoby w internecie mogły być w relacji z innymi, Garcia udowodnił, że ??można przewidzieć informacje, takie jak stan cywilny i orientacja seksualna znajomych użytkowników, którzy nie znaleźli się w sieci mediów społecznościowych. Im więcej osób dzieliło się własnymi informacjami, tym więcej danych otrzymywano z ich kontaktów, więc lepsze przewidywania dotyczące osób, których nie ma w sieci.

– Nie ma całkowitej kontroli nad prywatnością – podsumowuje Garcia. – I nie masz wyboru w tej sprawie, jeśli twój przyjaciel jest na platformie społecznościowej. Nie znaczy to, że portale tworzą „profile cienie" celowo, by przekazać komuś te dane, ale informacje, które ludzie podają sieciom społecznościowym, i dzięki możliwościom obliczeniowym platformy na pewno można je wykorzystać.

Wyniki badania Garcii pokazują jednoznacznie, że dane pochodzące od znajomych w sieci społecznościowej mogą dostarczyć wiele informacji na nasz temat: stan cywilny, lokalizację, orientację seksualną czy przynależność polityczną.

– To dobra ilustracja problemu, jaki mamy w społeczeństwie. To znaczy, że straciliśmy kontrolę nad tym, co ludzie mogą wnioskować na nasz temat – mówi Elena Zheleva z University of Illinois w Chicago. – Jeśli zdecyduję się nie uczestniczyć w jakieś sieci społecznej, to nie znaczy, że ludzie nie będą w stanie znaleźć nic o mnie w tym miejscu.

Garcia twierdzi, że musimy zacząć inaczej myśleć o tym, co oznacza prywatność. Przywykliśmy do myślenia, że mamy pokój z kluczykami i pozwalamy tam wejść tylko niektórym osobom.

– Pokryliśmy mokrą farbą nasze dane osobowe. Jeśli dotknę kogoś innego, pozostawię ślad ręki. Im częściej dotykasz innych ludzi, tym więcej im zostawiasz – wyjaśnia naukowiec. – Dotknij wystarczająco dużo osób, a każdy, kto patrzy na nich i ich pokryte farbą rękawy, będzie mógł określić, jaki jest twój ulubiony odcień zieleni. Nie mamy już pełnej kontroli nad prywatnością, oznacza to również, że ochrona informacji nie jest czymś, co może zrobić jedna osoba. W pewnym sensie przypomina to zmiany klimatyczne. To nie jest coś, co można rozwiązać samodzielnie. To problem każdego lub niczyj.

Możemy ograniczyć uprawnienia do przeglądania profilu, ale wiele wrażliwych danych da się uzyskać z baz kontaktów naszych przyjaciół. To ich decyzje powodują, że do sieci przenikają informacje, które wolimy ukryć.

Wyniki badania opublikowanego w sierpniu na łamach „Science Advances" dowodzą, że w erze cyfrowej internauci mogą przestać zastanawiać się się nad tym, ile mają kontroli nad swoimi danymi osobowymi i gdzie są granice ich prywatności. Odpowiedź jest prosta. Gdy ktoś dołącza do sieci społecznościowej, pierwszą rzeczą, jaką robi, jest oczywiście znalezienie przyjaciół. Aby wspomóc ten proces, wiele aplikacji oferuje możliwość importowania list kontaktów z telefonu, poczty elektronicznej czy Facebooka. Wprawdzie doprowadza to do spotkania z osobami znajdującymi się w sieci, ale od tego momentu wszystkie nasze dane są już na serwerach.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Technologie kwantowe: nauka tworzy szanse dla gospodarki
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Nowe technologie
Niewykrywalny bombowiec strategiczny Sił Powietrznych USA odbył pierwszy lot
Nowe technologie
Co mówią kury? Naukowcy opracowali tłumacza, użyli sztucznej inteligencji
Nowe technologie
Prof. Zybertowicz: AI może potraktować ludzkość jak budowniczy autostrad traktują mrowiska
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Materiał Promocyjny
Dell Technologies: nie ma branży czy przedsiębiorstwa, które może funkcjonować bez nowoczesnych technologii