Dron testowany przez firmę Cella używa paliwa w stanie stałym. Są to mniej więcej centymetrowe pelety, wykonane z substancji, która lekko ogrzana wydziela wodór.

100 takich kosteczek stanowiło zapas paliwa drona podczas próbnego lotu, który trwał 10 minut, choć, jak twierdzą inżynierowie, zapas bez problemu wystarczyłby na dwie godziny. Jak przekonują specjaliści z firmy Cella wodorowy dron jest lżejszy i może latać dłużej niż roboty na baterie. Jest też ekologiczny: emituje wyłącznie parę wodą.

W wodorowym dronie rewolucyjne jest samo paliwo, czyli wspomniane pelety. Firma Cella już znalazła partnerów, wspólnie z którymi przystosowuje wynalazek do potrzeb rozmaitych gałęzi techniki. Jedną z proponowanych wersji są maleńkie, milimetrowe pelety, które będzie można tankować jak paliwo.

Opisany dron nie jest pierwszą próbą zastosowania wodoru jako paliwa samolotowego. W roku 1988 swój pionierski lot odbył radziecki Tu-155 napędzany wodorem stanie płynnym. Później próby wykorzystania tego paliwa podjęła firma Airbus, ale zaprojektowany przez nią Cryoplane nigdy nie został zbudowany. Lepiej powiodło się Boeingowi, który w 2008 roku skonstruował niewielki samolot Fuel Cell Demonstrator, używający wodoru oraz baterii litowo-jonowej. Wynalazek nie doczekał się jednak kolejnych odsłon.