Pierwszych 500 egzemplarzy jest już dostępnych do kupienia. Rzecz jest wielkiej wagi, ponieważ sprzątanie oceanicznych śmieci to wielkie wyzwanie współczesnej cywilizacji.

Prognozy oceanologów przewidują, że w 2050 roku w oceanach masa plastiku zrówna si,ę a nawet przewyższy masę ryb. Pływające automatyczne kosze na śmiecie przynajmniej w części pomogą oczyścić wody słone i słodkie.

Historia ta rozpoczęła się trzy lata temu, gdy dwaj Australijczycy - Andrew Turton i Pete Ceglinski - skonstruowali i opatentowali śmietnik zbierający aktywnie plastikowe butelki, papier, olej, paliwa i detergenty unoszące się na wodzie. Nazwali go Seabin. Głównym polem jego działania powinny być mariny, porty, akweny w wielkich miastach, wody przybrzeżne w gęsto zamieszkanych rejonach i najbardziej ruchliwe tory wodne.

Wynalazcy są ekologami i miłośnikami surfingu. Za pośrednictwem serwisu Indiegogo.com zebrali  fundusze na uruchomienie przemysłowej produkcji Seabin. Wystartowali z kapitałem około ćwierć miliona dolarów.

Seabin pływa po powierzchni, ma rozmiary klasycznego dużego pojemnika na śmiecie. Wyposażony jest w procesor, pompę wodną i filtr. Woda przepływa przez filtr, oczyszcza się, śmiecie trafiają do pojemnika z workiem z włókien naturalnych, łatwo ulegających biodegradacji. Wypełniony worek jest usuwany i zastępowany pustym. Śmiecie trafiają do zakładów reutylizacyjnych. Testy Seabin przeprowadzono koło Palma de Mallorca (jeden z największych ośrodków turystycznych świata).

Projekt automatycznego urządzenia pochłaniającego plastikowe torby i inne odpady powstał także we francuskim Institut Superieur de Design w Valenciennes. Automatyczny śmietnik ma kształt cylindra o średnicy 3,6 m i wysokości 5 m. Możliwość poruszania się zapewnią mu trzy silniki, dzięki nim ten podwodny dron jest w stanie pływać w pozycji horyzontalnej. Operuje do głębokości 20 m, gdzie śmieci jest najwięcej. Został wyposażony w komory balastowe – napełnianie ich wodą i opróżnianie powoduje zanurzanie i powrót na powierzchnię. Gdy cylinder wypełni się śmieciami, trzeba go wydobyć z wody i opróżnić. Mają w tym pomagać pływające doki – do nich przybiją wypełnione po brzegi śmieciami cylindry i poczekają na przybycie statku z odpowiednią ładownią.

Morski odkurzacz samodzielnie odnajdzie najbliższy wolny dok dzięki automatycznym bojom podającym pozycję śmietnika i doku. Ten sam system poda precyzyjnie na statek pozycję doku z pełnym śmietnikiem. Regulowanie ilości wody balastowej umożliwi odkurzaczowi przyjęcie pozycji pionowej, w jakiej połączy się z dokiem. Projektanci usiłują zainteresować swoim pomysłem kilka francuskich i włoskich stoczni.

Czy realne jest zutylizowanie na przykład 100 milionów ton plastikowych śmieci pływających po Pacyfiku? Wierzą w to twórcy projektu Kaisei. Nazwa wywodzi się z języka japońskiego i oznacza „oceaniczną planetę". Powstał w ramach współpracy Instytutu Oceanografii im. Scrippsa i producenta filtrów do wody Brita. Projekt zakłada użycie pływającego zakładu przetwórczego, czyli statku ulokowanego w obrębie tzw. siódmego kontynentu – gigantycznego oceanicznego skupiska śmieci. Będzie on przetwarzał plastik na olej napędowy. Projekt zakłada, że instalacja przetworzy 2000 ton odpadów rocznie. Ale w tym tempie usunięcie siódmego kontynentu, jeżeli nie przybędą nowe śmiecie, zajmie około 50 tysięcy lat.

Jeszcze inny system oczyszczania wód oceanów zaprojektował holenderski ekolog Boyan Slat z Uniwersytetu Technicznego w Delft. Za swój projekt The Ocean Cleanup (Oceaniczne Porządki) otrzymał nagrodę Champions of the Earth w ramach Programu Narodów Zjednoczonych na rzecz Środowiska. The Ocean Cleanup zakłada wykorzystanie wiatru, fal i morskich prądów, które wepchną odpady do obszarów ograniczonych pływającymi barierami. Pilotażowa instalacja koło wyspy Cuszima ma 2 km długości.

Dotychczas specjaliści twierdzili, że posprzątanie oceanów przekracza możliwości organizacyjne i finansowe naszej cywilizacji. Tymczasem studium wykonalności projektu wykazuje, że jest to możliwe technicznie i finansowo – usunięcie 1 km kw. plastikowych odpadów będzie kosztowało 4,53 euro, czyli zaledwie 3 proc. kosztów, jakie należałoby ponieść, używając do oczyszczania statków.