Rz: Wiele osób, które po wojnie straciły swoje majątki, próbuje je odzyskać. Udaje się?
Roman Nowosielski: Walczą w sądach. Niestety, szansę na wygraną mają wyłącznie wtedy, gdy do przejęcia ich mienia doszło z naruszeniem przepisów obowiązujących po wojnie. W jednym z wyroków Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że władze komunistyczne zabierały dwory, pałace, majątki ziemskie na podstawie dekretu nie po to, by poprawić byt małorolnym, ale by zniszczyć klasę właścicieli ziemskich. Uważam, że podobnie było w wypadku mieszczaństwa czy inteligencji. Majątek Polski został zbudowany dzięki powojennym grabieżom.
Mocne słowa.
Taka jest smutna prawda. Teraz trzeba oddać to, co się zabrało. Naprawić krzywdę. Tymczasem państwo od lat nie jest w stanie stworzyć przepisów reprywatyzacyjnych. Raz było blisko. Rząd Jerzego Buzka przygotował dobrą ustawę. Przewidywała odszkodowanie w wysokości 50 proc. wartości utraconego mienia. Niestety, prezydent Aleksander Kwaśniewski ją zawetował. Ustawa trafiła do kosza. Od tej pory nie udało się stworzyć żadnej sensownej propozycji. W efekcie dawnym właścicielom pozostaje tylko droga sądowa. Nie wszyscy wygrywają. Sprawy trwają latami. Niektóre są z góry na przegranej pozycji.
Są jednak wyjątki.