Najnowszy wyrok Sądu Najwyższego dotyczy depozytu notarialnego – bardzo praktycznego narzędzia zabezpieczenia transakcji sprzedaży. SN uznał, że jeśli doszło do zawarcia umowy, nie można żądać jego zwrotu.
Pieniądze czekają
SN zajmował się sprawą małżonków Marianny i Stanisława S. Przed zawarciem umowy sprzedaży zabudowanej nieruchomości złożyli oni do depozytu ustaloną cenę kupna, tj. 725 tys. zł. I upoważnili rejenta do wydania tej kwoty na ich zlecenie sprzedającemu po podpisaniu umowy, nie później jednak niż w ciągu półtora miesiąca. Takiego zlecenia jednak nie złożyli, choć zawarli umowę. Już jako nabywcy oświadczyli, że mają roszczenia do sprzedawcy z tytułu rękojmi, co w ich ocenie powinno skutkować obniżeniem ceny o 100 tys. zł. I dlatego chcieli rozliczyć się z nim bezpośrednio.
Notariusz odmówił zwrotu. Wskazał, że suma została złożona na nieodwołalnych warunkach. Musi więc wypłacić ją sprzedawcy, chyba że ten wyrazi odmienne stanowisko. To nie nastąpiło, więc przekazał mu pieniądze.
W tej sytuacji małżonkowie S. złożyli pozew, zarzucając w nim, że notariusz bezprawnie przekazał pieniądze sprzedawcy. Pozwali jednak wprost zakład ubezpieczeń, w którym notariusz był ubezpieczony od odpowiedzialności cywilnej.
Sądy Okręgowy, a następnie Apelacyjny w Warszawie oddaliły pozew. Uznały, że notariusz postąpił prawidłowo. Małżonkowie S. w skardze kasacyjnej do SN domagali się stwierdzenia, że składający na przechowanie u notariusza pieniądze mające stanowić cenę sprzedaży nieruchomości ma nieograniczone prawo żądania ich zwrotu aż do chwili ich przekazania sprzedawcy. A oni nie przekroczyli tego terminu. Nie przekonali jednak SN.