W środę Trybunał Konstytucyjny orzekł, że ustawa rozwiązująca problemy reprywatyzacyjne stolicy nie narusza konstytucji. Na razie jednak nie ma większych szans na jej wejście w życie. Musi ją bowiem podpisać prezydent. A jego biuro prasowe odpowiedziało „Rzeczpospolitej", że podejmie decyzję dopiero po publikacji rozstrzygnięcia. Tymczasem art. 122 ust. 3 konstytucji mówi, że prezydent nie może odmówić podpisania ustawy, którą TK uznał za konstytucyjną. Dopóki jednak nie skończy się spór wokół TK, dopóty nie skończy się też handel roszczeniami dekretowymi, czyszczenie kamienic i przejmowanie gruntów pod szkołami i innymi budynkami użyteczności publicznej.
Po ogłoszeniu wyroku prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zaapelowała do prezydenta Dudy o podpisanie ustawy.
– Dzięki niej rozwiążemy nareszcie wszystkie najbardziej palące problemy stolicy – mówiła Gronkiewicz-Waltz.
– Sprawy dekretowe byłyby szybciej rozpatrywane. Urzędnicy, powołując się na te przepisy, odmawialiby hurtowo dawnym właścicielom – uważa adwokat Stefan Jacyno, partner w kancelarii Wardyński i Wspólnicy.
Sprzątanie po PRL
Chodzi o nowelizację ustawy o gospodarce nieruchomościami, zwanej małą ustawą reprywatyzacyjną. Prezydent RP Bronisław Komorowski nie podpisał jej i we wniosku do TK zakwestionował konstytucyjność dwóch przepisów: art. 214a i 214b. Pierwszy przewiduje długą listę przypadków, w których miasto może odmówić ustanowienia prawa użytkowania wieczystego na rzecz dawnego właściciela (jego spadkobierców). Znalazły się na niej m.in.: sprzedaż nieruchomości, oddanie w użytkowanie wieczyste czy przeznaczenie dekretowej działki na cele publiczne, np. szkołę, szpital, siedziby urzędów.