Kończy się pierwszy etap konsultacji społecznych projektu ustawy o spółkach rynku wynajmu nieruchomości. Co to takiego? - zapytał Tomasz Pietryga gościa poniedziałkowego programu #RZECZoPRAWIE.
- Eksperci rynku mówią na to polskie REITY. Pełna nazwa w języku angielskim: Real Estate Investment Trust trochę tłumaczy o co chodzi. Są to takie specjalne spółki, które inwestują tylko w nieruchomości. Te nieruchomości muszą być wynajmowane, a korzyść inwestorów w tych spółkach jest taka, że czynsz najmu jest w nich dystrybuowany jako dywidenda. Słowo „Trust" w nazwie oznacza, że spółka jest adresowana dla wielu inwestorów. Rozwiązanie jest znane od lat 60-tych ub. wieku. Jest bardzo popularne w USA. Mamy z czego się uczyć.
Mamy też dobrą sytuację na rynku nieruchomości, mamy bogatych Polaków skłonnych zainwestować w takie spółki. Mamy też taką dziwną sytuację na rynku, że ponad 95 proc. aktywów nieruchomościowych jest w rękach cudzoziemców. To ewenement na skalę europejską i myślę, że rząd dlatego forsuje ten projekt, bo chce to trochę zmienić. Projekt zakłada, że polski REIT będzie mógł kupić nieruchomości zagraniczne, ale tylko polska spółka akcyjna będzie mogła zostać REIT-em - wyjaśnił Jacek Pawłowski, partner w PWC Legal.
Czy inwestorem REIT-u będą firmy, czy także osoby fizyczne? Zdaniem eksperta docelowo chodzi o głównie o osoby fizyczne.
- Polski rynek finansowy jest dojrzały i mamy już wielu zamożnych Polaków, którzy dzięki tej ustawie mieliby prawo zainwestować w spółki nieruchomościowe. Przez lata takie aktywa były niedostępne dla inwestorów giełdowych, ponieważ polskie OFE nie mogły inwestować w nieruchomości. Dlatego bardzo fajne aktywa jakimi są np. wynajęte budynki biurowe, hale fabryczne czy nawet mieszkania, które generują trwały i stabilny dochód, były niedostępne dla przeciętnego Kowalskiego. To ma zmienić ta ustawa. Kowalski będzie wiedział, że czynsz najmu jaki płaci najemca powierzchni w biurowcu, stanie się elementem jego dywidendy - powiedział Jacek Pawłowski.