Osoby, które kupiły mieszkania na kredyt walutowy i wpadły w pułapkę zadłużenia, ratują się, jak mogą. Niestety, czasami wpadają z deszczu pod rynnę, czyli w spór z fiskusem. Tak jak podatniczka, która w czwartek wygrała w Naczelnym Sądzie Administracyjnym ze skarbówką.
Waluty w górę
We wniosku o interpretację kobieta wyjaśniła, że w maju 2006 r. wraz z mężem kupiła dom z działką na kredyt we frankach szwajcarskich. W 2009 r. małżonkowie zdecydowali się na sprzedaż domu. Ze względu na trudną sytuację na rynku ostatecznie zapłata przypadająca na spłatę kredytu hipotecznego miała formę odłączenia sprzedających z umowy kredytu hipotecznego, a dołączenia do niej nabywców. Taka forma wywiązania się ze zobowiązania wobec banku pozwoliła uniknąć konieczności zapłaty prowizji za wcześniejszą spłatę kredytu.
Ponieważ transakcja nastąpiła przed upływem pięciu lat od końca roku, w którym nastąpiło nabycie, w grę wchodziła zapłata podatku. Kobieta zapytała, czy jeśli pieniądze przeznaczy w ciągu dwóch lat na własne cele mieszkaniowe – w tym przypadku na spłatę kredytu hipotecznego – ma prawo do zwolnienia. Taką możliwość przewidywał ówczesny art. 21 ust. 1 pkt. 32 ustawy o PIT. Sama uważała, że przejęcie długu jest tożsame ze spłatą kredytu, która jest jedną z form pozwalających na skorzystanie ze zwolnienia.
Fiskus nie potwierdził tego stanowiska. W jego ocenie określenie „na spłatę kredytu lub pożyczki" należy rozumieć dosłownie.
Kobieta zaskarżyła interpretację. Najpierw rację przyznał jej Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie.Ostatecznie korzystną dla niej wykładnię potwierdził NSA. Co prawda wskazał, że ulgi i zwolnienia jako wyjątki od zasady powszechności opodatkowania należy interpretować ściśle.