Egipska Siwa – czysta mistyka

To przede wszystkim legenda. To tu, pośrodku wiecznych piasków, mieściła się niegdyś najsłynniejsza wyrocznia starożytności.

Aktualizacja: 28.01.2017 11:48 Publikacja: 28.01.2017 08:08

Foto: Rzeczpospolita

Nowoczesna architektura w krajach arabskich, pomijając region Zatoki Perskiej, jest dość obrzydliwa. Nigdzie właściwie, od Maroka po Iran, nie widziałem niczego godnego uwagi. Królestwo betonu i przyciemnionego szkła. Kanciaste kształty i żałosny schematyzm budynków. Kompletny brak finezji i na siłę inkorporowane lokalne akcenty estetyczne. Ale gdzież im do tradycyjnej architektury Wschodu, gdzież do lekkości arabeski i finezji minaretu.

Trochę ratują maghrebskie miasta współczesne meczety. Ale i one odstają na mile od swoich wzorców. Od potęgi Meczetu Umajjadów w Damaszku, urody Meczetu Alabastrowego w Kairze czy fascynującego starożytnymi kolumnami Wielkiego Meczetu w Kairuan. Lokalna architektura to głównie przeszłość, tym lepsza, im głębiej w historię. Współczesność jakoś nie potrafi zainteresować, a jeśli usiłuje, to zwykle przynosi rozczarowanie.

Pamiętam, jak przewodnik zachwalał unikalność centrum biznesowego na skrzyżowaniu Stoppani i Al-Kurnish w libijskim Trypolisie. Pięć skośnie zaprojektowanych wież, które są rzekomo tak ustawione, że od strony południowej nie da się jednocześnie zobaczyć ich wszystkich. Spróbowałem, dało się. A więc blaga.

Kair

A jednak stolica Egiptu fascynuje. Nawet jeśli odciąć by od niej królewską Gizę z piramidami, zamknąć się tylko w centrum miasta, jego orientalna nowoczesność pomieszana z kolonialną i arabską tradycją rzuca na kolana.

Nad miastem resztki cytadeli Saladyna. U jej stóp historyczny meczet Al-Hakima i zbudowany setki lat później Alabastrowy, arcydzieło lekkości i powabu, który bywa błędnie porównywany z legendarnym Tadż Mahal. Błędnie, bo to inne przesłanie i epoka, ale przecież estetyka równie fascynująca. Stary Kair to również suk Chan al-Chalili, kłębowisko sklepów i sklepików, kafejek i jadłodajni, olśniewające milionami kolorów i zapachów. Jeśli gdzieś kupować najwyższej jakości czerwony hibiskus z Sudanu, to tylko tu.

Kiedyś wyszedłem od zaprzyjaźnionego kupca objuczony ciężkimi kilogramami tego specyfiku, tak mnie zachęcał, tak negocjował, tak obniżał ceny. Do dziś piję krwiste karkade z tamtych zakupów.

Oto więc wychodzisz Chan al-Chalili i pędzisz nad Nil, na którego brzegach, wśród palm wykwintne hotele, a przy nabrzeżach pływające restauracje. Nieopodal muzeum egipskie, z najgenialniejszymi na świecie zbiorami antyków, a dalej Pałac Gubernatora, a potem już tylko...

Giza

Giza to regularne przedmieście wielomilionowego miasta. Kiedy byłem w Kairze po raz pierwszy, jakieś ćwierć wieku temu, Giza była w miarę uporządkowaną dzielnicą, w której tle widniały pochyłe kolosy piramid.

Dziś mieszka tu kilka milionów ludzi, dla których zbudowano wyjątkowej brzydoty domostwa. Jak znalazł pasuje do nich polskie słowo „mrówkowce", bo zaprojektowano je na potrzeby tysięcy mieszkańców. Brunatne, bezkształtne, ponure jak nowojorski Bronx. Mieszkają w nich dzieci wyżu demograficznego i migranci z rozlewisk Nilu. Budując domy, zapomniano o wydajnej kanalizacji, więc przecinające dzielnicę otwarte kanały zasypywane są resztkami jedzenia i śmieciami, zalewane ściekami, z których przepastnej głębi sterczą czasem kopyta padłego wołu. Smród, jakich mało, a nieco dalej, na wzgórzu gigantyczne kolejki do piramid. Jakie są piramidy? Takie jak na obrazkach, tyle że oblepione milionami turystów, turystek, naganiaczy, sklepikarzy, handlarzy, złodziei i amatorów łatwych znajomości.

U stóp Sfinksa olbrzymi parking i setki autobusów, o zwykle włączonych silnikach. To robota kierowców, którzy dbają o air conditio. Smogu z tego tyle, że można go kroić na plastry nożem. Hałas, skwar i rumor. Odwiedzanie Gizy powinno być zakazane do północy.

Siwa

Oaza Siwa jest na przeciwnym biegunie rzeczywistości. To miejsce odległe od centrów egipskiej turystyki. Coś jakby egipskie Bieszczady, oddalone od Kairu o dobrych kilkaset kilometrów. W ogóle trudno tam dotrzeć.

Za czasów perskich położoną na Pustyni Zachodniej oazę próbował podbić Kambyzes. Jednak mu się nie udało. Olbrzymią armię zasypała gdzieś po drodze burza piaskowa. Nikt do dziś nie znalazł jej śladów, choć od czasu do czasu Beduini odkrywają pojedyncze szkielety. Można dotrzeć do Siwa z oazy Fajum, jadąc przez Farafrę i Bahariję na północny zachód, ale pewniejsza jest droga przez Aleksandrię do Marsa Matruh, a stamtąd trzysta kilometrów przez pustynię na południe.

Czym jest Siwa? To przede wszystkim legenda. To tu, pośrodku wiecznych piasków, mieściła się niegdyś najsłynniejsza wyrocznia starożytności. Otoczona setkami słonych źródeł i morzem palm była domem Amona – Zeusa. Przybywali do niej wielcy tego świata, by była łaskawa uchylić im rąbka tajemnic przyszłości. Najsłynniejszym gościem był sam Aleksander Macedoński, który wędrując do Siwy, omal nie zaginął na pustyni.

Do przybytku świątyni wszedł sam i tylko na chwilę, a po wyjściu, nie ujawniając szczegółów, ogłosił, że usłyszał to, czego oczekiwał. Starożytni twierdzili, że było to potwierdzenie jego boskości. Inna wersja mówi o obietnicy podboju świata. To zresztą nieważne, co usłyszał. Podbił świat i został ubóstwiony. Przynajmniej przez historię. Wyrocznia się nie pomyliła.

Mistyka

Najciekawsze, że budynki świątyni Amona Zeusa istnieją do dziś. Podobnie jak przybytek wyroczni. To niewielka kamienna komnata, już bez dachu, ale o solidnych filarach i kamiennych murach. Można tam wejść bez trudu i poszukać śladów stóp Aleksandra. Lokalni Beduini opowiadają, że choć znalezienie ich jest trudne, to wieczorami pojawia się czasem w murach świątyni jego cień. Ktoś go sfotografował, ktoś opisał. Ja osobiście dotąd nie widziałem. W resztach zabudowań świątyni kiedyś chrześcijański klasztor, a dziś meczet. Nieopodal wielkie słone jezioro, na brzegach którego, w morzu trzcin, tysiące krzykliwych ptaków.

W poszukiwaniu piękna architektury trzeba się wybrać do Shali. To wielosetletnia ulepiona ze słonego błota dawna twierdza, miasto, w którego murach mieszkali przedstawiciele skłóconych berberyjskich klanów. Dziś to miasto duchów. Mało kto tu mieszka. Ale wrażenie ta wyniosła budowla robi niesamowite. U jej stóp tysiące glinianych równie zniszczonych i opuszczonych przez mieszkańców domów. A po przeciwnej stronie oazy Góra Umarłych. To nekropolia, w której pochówki organizuje się od czasów XXVIII dynastii. Są tu więc grobowce staroegipskie, są chrześcijańskie, są i późniejsze arabskie. Co ciekawe, większość to groby wciąż niezbadane.

Aleksander

Gdzieś między nimi ma być pochowany największy wódz starożytności. Oczywiście, nie ma na to dowodów, ale legenda, że następcy Ptolemeusza właśnie tu przenieśli jego szczątki, jest powtarzana dość powszechnie. Nie tak dawno temu ogłoszono, że grób się znalazł, ale był to fałszywy alarm. Jedyne, co znaleziono, to miejsce pochówku macedońskiego namiestnika.

Nasz czas w Siwie się kończy. Trzeba wracać razem z ptakami, które wędrują w kierunku Marsa Matruh, a  stamtąd dalej, do przeludnionego Kairu. Ale o powrocie do Siwy będę marzył przez całe życie, bo tutejsze krajobrazy, groby i ruiny w moim prywatnym rankingu miejsc czarodziejskich i mistycznych bezdyskusyjnie zwyciężają. O czymś zapomniałem? Ach tak. Daktyle z Siwy mają specyficzny słony smak. Są małe, pokurczone i nieapetyczne. Ale pachną słonymi źródłami i właśnie tak smakują. To jedyne takie daktyle na świecie. A wysadzone z nich palmy rosną w pewnym mieszkaniu w Warszawie. Gdzie? To tajemnica. Równie pilnie strzeżona jak miejsce pochówku Aleksandra.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: boguslaw.chrabota@rp.pl

Nowoczesna architektura w krajach arabskich, pomijając region Zatoki Perskiej, jest dość obrzydliwa. Nigdzie właściwie, od Maroka po Iran, nie widziałem niczego godnego uwagi. Królestwo betonu i przyciemnionego szkła. Kanciaste kształty i żałosny schematyzm budynków. Kompletny brak finezji i na siłę inkorporowane lokalne akcenty estetyczne. Ale gdzież im do tradycyjnej architektury Wschodu, gdzież do lekkości arabeski i finezji minaretu.

Trochę ratują maghrebskie miasta współczesne meczety. Ale i one odstają na mile od swoich wzorców. Od potęgi Meczetu Umajjadów w Damaszku, urody Meczetu Alabastrowego w Kairze czy fascynującego starożytnymi kolumnami Wielkiego Meczetu w Kairuan. Lokalna architektura to głównie przeszłość, tym lepsza, im głębiej w historię. Współczesność jakoś nie potrafi zainteresować, a jeśli usiłuje, to zwykle przynosi rozczarowanie.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu