Kilka dni temu podawaliśmy wyniki badań firmy JLL, która policzyła, że na stołecznym Służewcu pracuje na milionie mkw. ponad 83 tys. pracowników w 75 biurowcach. Co najmniej 30 tys. samochodów dziennie wjeżdża rano na Służewiec (prawie 90 proc. zmotoryzowanych pracowników biur jeździ nimi do pracy w pojedynkę).

Około 1,3 tys. aut parkuje nielegalnie – np. na trawnikach albo w miejscach, w których te powinny być. Z kolei z garażu podziemnego można wyjeżdżać nawet pół godziny. Korki są wszechobecne.

Nie ma terenów zielonych, placu dla mieszkańców i użytkowników biur, barów, miejsc spotkań. Po co to wszystko przypominam? Bo kolejna dzielnica w Warszawie może się zamienić w tzw. Mordor (tak o Służewcu mówią pracownicy biurowców).

Chodzi o warszawską Wolę, która w ostatnich latach wyrosła na biurową gwiazdę. Tu powstaje nowe warszawskie city z kilkoma wieżami wokół ronda Daszyńskiego i następnymi wzdłuż drogi do ronda ONZ. Eksperci JLL policzyli, że w odległości ośmiu–dziesięciu minut spacerem od ronda Daszyńskiego może powstać 700 tys. mkw. biur w ciągu kilku lat. Dziś w okolicy ronda Daszyńskiego jest około 30 biurowców i 490 tys. mkw. biur. Pracuje w nich około 42 tys. osób.

Jedna linia metra, kończąca swój bieg na Woli, nie uratuje sytuacji. Prosta i Towarowa już stoją w korkach, miejsc do parkowania jest jak na lekarstwo. Co będzie, gdy nowe biura i galerie zaczną tam działać? Jeden z doradców zażartował, że na Służewcu mamy Mordor, a na Woli będzie Armagedon. Oby skończyło się na żartach.