Netia Off Camera: Krzysztof Zanussi spotyka się z publicznością

Krzysztof Zanussi, przewodniczący jury konkursu głównego na festiwalu Netia Off Camera pokazał krakowskiej publiczności swój film z 1977 roku „Barwy ochronne”.

Aktualizacja: 05.05.2016 09:38 Publikacja: 05.05.2016 09:33

Kadr z filmu Barwy ochronne

Kadr z filmu Barwy ochronne

Foto: materiały prasowe

Kilka lat temu, podczas festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty Roman Gutek zorganizował retrospektywę twórczości żanussiego. Dla młodych widzów to było zaskoczenie i odkrycie. Filmy sprzed czterdziestu lat obroniły się przed upływem czasu. Ten  fenomen powtórzył się i teraz, w Krakowie, gdzie młodzi widzowie szczelnie wypełnili salę w Pawilonie Czapskiego w Muzeum Narodowym.

— Bałem się tego filmu: trzęsąca się kamera i dwóch gadających facetów — powiedział mi kiedyś Krzysztof Zanussi.  

A przecież „Barwy ochronne”  stały się jednym z najważniejszych tytułów kina moralnego niepokoju. Sam Zanussi traktował je przede wszystkim jako dyskurs o kulturze i naturze, ale widzowie odbierali jego film głównie jako komentarz do rzeczywistości za oknem. Przeżarte układami, zdemoralizowane środowisko naukowe i świat pełen konformizmu i hipokryzji, w którym młody idealista skazany jest na klęskę, stały się metaforą polskiego społeczeństwa z połowy lat siedemdziesiątych.

W Krakowie Krzysztof Zanussi wspominał okres zdjęć do tego filmu: współpracę ze Zbigniewem Zapasiewiczem, szalone, zwłaszcza na tamten czas, tempo pracy.

Zaskoczył publiczność ujawniając, że choć często na planie pozwala sobie na improwizację, w „Barwach ochronnych” aktorzy trzymali się mocno scenariusza i napisanych dialogów. Nie można było sobie pozwolić na ryzyko, chodziło o celne riposty i puenty.

Premiera „Barw ochronnych” odbyła się w styczniu 1977 roku. Władze kinematografii zapowiedziały wówczas, że jeśli dojdzie na niej do prowokacji, obraz. nie wejdzie na ekrany.

— Przyprowadziliśmy kilka osób, które zaczęły prowokatorów fotografować — opowiadał mi kiedyś Zanussi. — I ci podstawieni ubecy pouciekali. Potem jeszcze sekretarz partii Łukaszewicz podczas konferencji w Jadwisinie próbował nas skłócić z rektorami. Też nie wyszło.

W Krakowie tłumaczył:

— Rektorzy nie potępili „Barw...” także dlatego, bo wówczas powstały prowincjonalne uniwersytety, więc ci, którzy stali na czele starych uczelni postanowili powiedzieć: „Widzicie, co się tam dzieje?”

Dzisiaj film Zanussiego, który kiedyś był świadectwem niezgody na amoralność socjalizmu,  nadal intryguje i wciąga. Wciąż aktualne są w nim pytania pytania o etykę, konformizm, wartości, których nie wolno gubić.

— Wolałbym, żeby widzowie uznali „Barwy ochronne” za archeologię – przyznał reżyser. — Tymczasem kilka szczegółów jest w tym filmie anachronicznych, ale niestety wiele rzeczy ciągle do publiczności przemawia.

Wracając w 2009 roku w „Rewizycie” do bohaterów swoich dawnych filmów Krzysztof Zanussi spróbował też pokazać, kim po latach mogli stać się bohaterowie „Barw ochronnych”.

— Próbowałem z docenta zrobić postać, która przeszła oczyszczenie. Wyobraziłem sobie, że on mógł wstąpić do „Solidarności”, że wyrzucili go z pracy, że w pewnym momencie pękł. Powiedział sobie: „Dłużej tak nie mogę”. Drugi z bohaterów nie pojawił się w „Rewizycie”, bo udziału w tym filmie odmówił aktor. Wysłałem go więc do Australii.

Może i dlatego, że on w „Barwach ochronnych” jako idealista jest dla mnie mało wiarygodny. Ustawia się w pozycji „cnoty”, ale czy jest naprawdę szczery? W gruncie rzeczy stara się prześlizgnąć przez życie. Dzisiaj, nawet bardziej niż kiedyś, nie widzę w nim czystego idealisty.

Podczas spotkania w Pawilonie Czapskiego Krzysztof Zanussi nie mógł uniknąć pytań o jego pracę w tegorocznym jury głównym Netii Off Camery.

—  Dzisiaj, przy tak ogromnej podaży utworów, o tym, kto rozmaite imprezy wygra decydują przede wszystkim selekcjonerzy — stwierdził reżyser. — Na wielkie festiwale w Cannes, Wenecji zgłasza się po kilka tysięcy filmów. A selekcjonerzy dają szansę dwudziestu propozycjom. Niestety, często boją się własnego cienia i wybierają tytuły nie nowatorskie, lecz bezpieczne.

Pytany o jego kryteria oceny odpowiedział:

— Dobry film to taki, po którego obejrzeniu będziecie trochę mądrzejsi, może trochę lepsi. A swoich jurorów poprosiłem: „Umówmy się, że będziemy mówić o filmach tylko dobrze. Rozmawiajmy nie o tym co nam się nie podobało, lecz o tym co wam się podobało”.

Poza Krzysztofem Zanussim w jury konkursu głównego zasiadają: reżyserka Lynne Ramsey, wybitna fotografka Brigitte Lacombe i operator, współpracownik m.in. Mike’a Leigh – Dick Pope. O nagrodę w wysokości 100 tysięcy dolarów walczy 10  debiutów. Werdykt w sobotę.

Kilka lat temu, podczas festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty Roman Gutek zorganizował retrospektywę twórczości żanussiego. Dla młodych widzów to było zaskoczenie i odkrycie. Filmy sprzed czterdziestu lat obroniły się przed upływem czasu. Ten  fenomen powtórzył się i teraz, w Krakowie, gdzie młodzi widzowie szczelnie wypełnili salę w Pawilonie Czapskiego w Muzeum Narodowym.

— Bałem się tego filmu: trzęsąca się kamera i dwóch gadających facetów — powiedział mi kiedyś Krzysztof Zanussi.  

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”