Myrosław Marynowycz: Ukraina mogła znaleźć się w nowym ZSRR

Profesor Myrosław Marynowycz mówi o działalności inspirowanej myślą Jerzego Giedroycia, o czasie spędzonym w łagrze i nadziei na dobre relacje polsko-ukraińskie.

Aktualizacja: 02.12.2016 06:04 Publikacja: 01.12.2016 18:56

Myrosław Marynowycz: Ukraina mogła znaleźć się w nowym ZSRR

Foto: Fotorzepa

Rzeczpospolita: Nagroda trafia do autentycznego bohatera, człowieka, który nigdy nie bał się mówić prawdy, co przypłacił nawet zsyłką do łagru. Ale zacznijmy od patrona nagrody: jak pan zetknął się z jego dziełem?

Myrosław Marynowycz: Nie miałem okazji spotkać osobiście Jerzego Giedroycia, a jego dziedzictwo poznałem poprzez książki, które o nim napisano. Od pierwszej chwili miałem pewność, że jest wielkim architektem współczesnej Europy. Nie wiem, czy Europejczycy są świadomi wpływu Giedroycia na dzisiejszy kształt polityczny kontynentu. Jednak w naszym kraju i na terenach dawnej Rzeczypospolitej nikt nie może mieć wątpliwości, że to on zaproponował koncepcję, abyśmy wszystko zaczęli od początku. Kierując się zasadą, że nie liczy się tylko nasze zwycięstwo, bo równie ważny jest komfort sąsiadów i politycznych partnerów. Mówiąc wprost: Giedroyc podważył logikę opartą na dominacji i podporządkowaniu innych. Dlatego między Polską, Litwą i Ukrainą mogły się pojawić nowe wartości oparte na współpracy. Giedroyc wspaniale to wymyślił.

Kiedy po raz pierwszy usłyszał pan o Giedroyciu?

To było dopiero w latach 90., ponieważ przez lata Ukraina była odseparowana od wolnego przepływu idei z Zachodu. Wiele rzeczy musieliśmy potem nadrobić.

Kto był dla pana pierwszym autorytetem, który sprawił, że żył pan zawsze w niezłomny sposób?

Czerpałem z wielu kierunków. Nauczycielką była historia Galicji i Ukrainy, a jeśli chodzi o prawa człowieka to, oczywiście, Jimmy Carter, prezydent Stanów Zjednoczonych, który podniósł tę kwestię do rangi priorytetu w stosunkach międzynarodowych. Na Ukrainie wzorem byli opozycjoniści Czornowił, Swerstiuk. Bardzo ważnym drogowskazem stała się dla nas polska Solidarność, a z perspektywy czasu jeszcze wyraźniej widzę, że była ona również owocem przemyśleń Giedroycia. Pamiętam, że gdy byłem w więzieniu, napisaliśmy telegram do Solidarności, oczywiście potajemnie. Pracowałem w warsztacie i układałem w myślach treść, tak żeby było jasne, że Solidarność cieszy się poparciem więźniów politycznych. Wysłaliśmy też pismo do papieża Jana Pawła II i mieliśmy odzew: papież modlił się za więźniów naszego łagru.

Jak ważne były pana rodzinne korzenie i fakt, że dziadek był księdzem greckokatolickim, a więc przedstawicielem Kościoła w szczególny sposób prześladowanego, zarówno przez carat, jak i komunistów.

Było dla nas oczywiste, że jego przejście na prawosławie nie było dobrowolną decyzją. Został uwięziony w 1945 roku, a jednocześnie aresztowano jego syna, mojego wuja. KGB szantażowało dziadka, mówiąc, że syn zostanie zwolniony dopiero wtedy, gdy on przejdzie na prawosławie. Dziadek zgodził się, a syn i tak zginął w Magadanie. Nigdy nie chciałem być surowym sędzią dla dziadka, bardzo go lubiłem i szanowałem. Winni nie byli ludzie, tylko okrutny system i jego przedstawiciele odpowiedzialni za prozelityzm. Państwo zmuszało obywateli do zmiany wiary.

Walka z komunizmem w Polsce nie była aż tak niebezpieczna, jak na Ukrainie, która stała się jedną z republik Związku Radzieckiego. Kiedy się pan na tę walkę zdecydował?

Byłem wzywany do KGB za antysowieckie przemówienia w akademiku i grożono mi wyrzuceniem z politechniki. Ktoś doniósł na mnie. Oczywiście na początku byłem wszystkim przerażony, z czasem jednak – kiedy zostałem postawiony przed wyborem: wolność albo donoszenie na swoich kolegów – dokonał się we mnie przełom. A kiedy usłyszałem od oficera KGB, że „kto nie z nami – ten przeciwko nam", odpowiedziałem: „Dobrze, będę przeciwko wam!".

Co takiego mówił pan w akademiku, że zainteresowało się tym KGB?

Mieliśmy na roku komunistę, który został przyłapany na kradzieży pracy innego kolegi. Kiedy wyszło to na jaw, wszyscy się śmiali, że na roku mamy tylko jednego komunistę, a i on jest złodziejem. Ja też się z tego śmiałem, co odnotowano. Poza tym krytykowałem rusyfikację Ukrainy.

Trafił pan do łagru za założenie Ukraińskiej Grupy Helsińskiej.

Byłem współzałożycielem w gronie dziesięciu osób, jednym z najmłodszych. Osiem z nich trafiło do łagru, dwie zaś były pozbawione obywatelstwa sowieckiego i wyjechały do Ameryki. Mnie skazano na siedem lat łagru o surowym reżimie i pięć lat zesłania poza Ukrainę. Pierwszy wyrok odbyłem na Uralu w łagrze dla więźniów politycznych, drugi zaś zmniejszono do trzech lat, były to już czasy Michaiła Gorbaczowa.

Jakie były warunki w łagrze?

Na 60 więźniów przypadało 120 strażników, a otaczało nas siedem rzędów zasieków z drutów kolczastych.

Musiał pan stwarzać duże zagrożenie?

Mój status został określony następująco: więzień państwowy, szczególnie niebezpieczny.

W jakich warunkach pan pracował?

Praca była jeszcze znośna, fatalne było wyżywienie.

Głodował pan?

Zwłaszcza kiedy przebywałem przez wiele dni w karcerze. Wyszedłem stamtąd opuchnięty z głodu. Do karceru wtrącano za byle co. Na przykład za niezapięty guzik. Wszystko było pretekstem, przyczyną zaś było to, że nie chciałem się wyrzec swoich poglądów. Pewnej Wielkanocy zgromadziliśmy się z kolegami na wspólną modlitwę, za co otrzymaliśmy 15 dni karceru. Właśnie wtedy postanowiliśmy napisać do Jana Pawła II list z prośbą o modlitwę za więźniów politycznych w naszym łagrze. Wspólna modlitwa jako „odprawianie kultu" była zabroniona.

Czy spotkał pan w łagrze rosyjskich opozycjonistów?

Tak – Siergieja Kowalowa, Andrieja Smirnowa, a także takich dysydentów jak Igor Ogurcow, rosyjski monarchista. To było ciekawe towarzystwo.

Czy dla nich było jasne, że tylko niezależna Ukraina daje szansę na nowy ład w Europie Wschodniej?

To była zawsze trudna kwestia dla rosyjskich demokratów. Na Ukrainie jest takie powiedzenie: rosyjska demokracja kończy się tam, gdzie zaczyna się niepodległość Ukrainy. To dobrze widać teraz. Na palcach można policzyć tych Rosjan, którzy popierają niepodległość Ukrainy.

Jak więc Rosjanie definiują Ukraińców?

Tak jak Sołżenicyn, a dla niego język ukraiński to rosyjski, tyle że popsuty przez Austriaków i Polaków.

Moskwa, podkreślając, że historia Rusi zaczęła się na Ukrainie, zawłaszcza ją.

To jest największa kradzież ostatniego tysiąclecia.

Ostatnio postawiono w Moskwie w obecności Władimira Putina pomnik świętego Włodzimierza.

To nic Putinowi nie pomoże. Zresztą pierwszymi świętymi Rusi Kijowskiej byli Borys i Gleb, którzy są przykładem pokojowego rozwiązywania problemów. Zdradził ich brat, ale oni mu wybaczyli. Kiedy Putin był na wystawie w Moskwie, ominął właśnie obraz Borysa i Gleba, mówiąc, że to nie jest „nasza" tradycja, nie dla Rosjan.

Przed ostatnim zwycięstwem na Majdanie krytykował pan prezydenta Wiktora Janukowycza i niejednoznaczną postawę Zachodu. Wtedy niepodległość uciekała Ukraińcom?

Byłem wtedy w desperacji. Uważałem, że jeśli Janukowycz odda Ukrainę Rosji, nigdy nie odzyskamy niepodległości. Miesiąc, może dwa brakowało do tego, by Ukraina znalazła się w jednym państwie z Rosją i Białorusią, w nowym Związku Radzieckim. Zwycięstwo na Majdanie stało się szczęściem mojego życia.

Na wschodzie Ukrainy trwa jednak wojna. Ile jeszcze?

Nie wiem. Putin dobrze zna psychologię ludzi Zachodu, a jak zauważył znawca Rosji James Sherr, liczba europejskich ekspertów analizujących politykę Kremla maleje, tak jakby zadekretowano pokój, a Putin stał się demokratą. Mieszkańcy Zachodu nie zauważają wojny na Ukrainie. Jak podnosimy tę kwestię, Zachód nie chce o tym słyszeć, mówi, że jest zmęczony złymi wieściami z Ukrainy. Kiedyś Polska była faszystowska, a teraz faszystowska jest Ukraina. Wszystko bierze się z tego, że Europa osądziła winę nazistów, tymczasem zbrodnie komunistów zostały zlekceważone, bo Stalin pokonał Hitlera.

Jak pan ocenia relacje polsko-ukraińskie?

Cudem było dla mnie to, że Polska, która w przeszłości tak wiele zrobiła, żeby nie dopuścić do powstania niepodległej Ukrainy, jako pierwsza tę niepodległość uznała. Byłem wtedy niezwykle wzruszony, a Jerzy Giedroyc odegrał w tym wielką rolę. Pamiętam, jak w czasie dwóch Majdanów chodziliśmy do konsulatu polskiego we Lwowie z plakatami o treści „Polsko, dziękujemy za wsparcie". Ale jak to w małżeństwie bywa, miesiąc miodowy minął i trzeba się uczyć rozwiązywać sporne kwestie w cywilizowany sposób. Rozmawiać.

Muszę pana na koniec zapytać o to, jak z perspektywy ukraińskiej odbierany jest film „Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego?

Powiem szczerze: nie chcę go oglądać. Z moimi kolegami zrobiłem wiele, żeby ta kwestia była po chrześcijańsku rozwiązana. Zorganizowaliśmy w Łucku konferencję na ten temat z udziałem polskich przyjaciół, zajmowaliśmy się Cmentarzem Orląt Lwowskich, modliliśmy się razem, a w specjalnym liście skierowanym do polskiego narodu prosiliśmy o przebaczenie. Nie chcę wracać do przeszłości. Chcę wraz z polskimi przyjaciółmi prowadzić dialog w duchu miłosierdzia i pracować dla wspólnej przyszłości, dla porozumienia. To jest moja misja.

Sylwetka

Rzeczpospolita: Nagroda trafia do autentycznego bohatera, człowieka, który nigdy nie bał się mówić prawdy, co przypłacił nawet zsyłką do łagru. Ale zacznijmy od patrona nagrody: jak pan zetknął się z jego dziełem?

Myrosław Marynowycz: Nie miałem okazji spotkać osobiście Jerzego Giedroycia, a jego dziedzictwo poznałem poprzez książki, które o nim napisano. Od pierwszej chwili miałem pewność, że jest wielkim architektem współczesnej Europy. Nie wiem, czy Europejczycy są świadomi wpływu Giedroycia na dzisiejszy kształt polityczny kontynentu. Jednak w naszym kraju i na terenach dawnej Rzeczypospolitej nikt nie może mieć wątpliwości, że to on zaproponował koncepcję, abyśmy wszystko zaczęli od początku. Kierując się zasadą, że nie liczy się tylko nasze zwycięstwo, bo równie ważny jest komfort sąsiadów i politycznych partnerów. Mówiąc wprost: Giedroyc podważył logikę opartą na dominacji i podporządkowaniu innych. Dlatego między Polską, Litwą i Ukrainą mogły się pojawić nowe wartości oparte na współpracy. Giedroyc wspaniale to wymyślił.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej