Rz: Jakie będą święta: spokojne czy sparaliżowane strachem przed zamachami?
Zbigniew Preisner: Odpowiem na to pytanie cytatem z jednej z kolęd, co pośrednio wytłumaczy przyczynę ich powstania. Ewa Lipska, nasza wybitna poetka, którą namówiłem do stworzenia tekstów kolęd, a nigdy wcześniej tego nie robiła, rok temu napisała tak: „Uśnij, chociaż lęk zagłusza to, co ma się stać. /Nie ma żłobka ani domu. Noc zaciera ślad. /Uśnij, chociaż zawierucha, zardzewiały wiatr. /Życie, gałązeczka krucha z listeczkami lat". A kończy: „Uśnij, zegareczek tyka/jeszcze trochę lat/niechaj uśpi nas muzyka/niechaj uśpi nas". Ewa przeczuła katastrofę. Bomba z opóźnionym zapłonem została odpalona, zegar tyka. Uwielbiam Wigilię, bo jest choinka, płoną na niej światełka, są prezenty, ludzie, co prawda coraz mniej, ale jednak wciąż śpiewają kolędy. Ale dla mnie Boże Narodzenie to nie jest beztroski czas, tylko czas zadumy. Kojarzy mi się z intymnością, refleksją nad mijającym rokiem oraz zastanowieniem nad tym, co się może zdarzyć w przyszłym. Ale to jest też czas ludzi samotnych, opuszczonych. Nie wszystko jest tak piękne, kolorowe i radosne. Z tego poczucia wzięła się „Kolęda samotnych" z tekstem Janka Nowickiego. Moje kolędy to jest próba rozmowy o wszystkich naszych współczesnych problemach.
Album nazywa się „Poszukiwanie drogi". W jakim jej miejscu był pan, komponując te nowe kolędy?
Kolędy, wydane 16 lat temu, przez długi czas powstawały z myślą o Piwnicy pod Baranami. Uzbierała się ich cała płyta. Potem długo milczałem i główną inspiracją do komponowania były cztery wiersze Ewy Lipskiej, które pokazała mi rok temu. Poprosiłem też Janka Nowickiego, żeby napisał „Kolędę samotnych", bo wydaje mi się, że w święta zapominamy o ludziach, którzy spędzają Boże Narodzenie sami. I nie chodzi bynajmniej o ich fizyczną samotność, ale o tę najważniejszą – psychiczną, egzystencjalną. Ludzie nie wytrzymują ze sobą i to jest poważne pytanie, jak żyjemy. Pamiętajmy o nich.
Płyta powstała po sąsiedzku, bo Ewa Lipska jest pana krakowską sąsiadką.