Współpracę z teatrem rozpoczął pan wyjątkowo wcześnie.
Krzysztof Penderecki: Rzeczywiście, pierwszą muzykę dla teatru napisałem jeszcze podczas studiów w krakowskiej PWSM. Mój profesor Artur Malawski nie mógł z jakichś powodów wywiązać się z zobowiązania, które podjął wobec bardzo wówczas cenionego i popularnego Teatru Lalki i Maski „Groteska". Zaproponował, abym w jego zastępstwie napisał ilustrację do spektaklu lalkowego. Było to chyba w roku 1955...
...a chodziło o klasyczną bajkę „Pinokio" Collodiego. Podobno reżyser Władysław Jarema nie był zbyt zadowolony, uznał, że pańska muzyka jest zbyt nowoczesna. Inni wręcz przeciwnie i zaczął pan otrzymywać kolejne zamówienia.
Najpierw teatralne, wkrótce potem także dla filmu krótkometrażowego, głównie animowanego. Ta współpraca przez 10 lat była ogromnie intensywna i w sumie wiele mi dała. Sporo tych ówczesnych ilustracji muzycznych komponowałem bowiem w studiu elektronicznym w Warszawie, gdzie znalazłem się zaraz po studiach. Stanowiło to dla mnie znakomitą sposobność do eksperymentowania. Uczyłem się jeszcze, przy okazji wypełniając zamówienia dla teatru czy filmu.
Wiele przedstawień dziecięcych z pana muzyką powstało w tamtym czasie dla poznańskiego Teatru Lalki i Aktora „Marcinek".