Turpistyczna nazwa trójmiejskiej formacji Trupa Trupa może szokować, tak jak credo kwartetu o graniu muzyki będącej „połączeniem cyrku na cmentarzu i działań pogrzebowych na terenie cyrku"'.
Schopenhauer
Tymczasem szokująca jest raczej nasza historia, w tym Gdańska. Grzegorz Kwiatkowski, wokalista, gitarzysta, poeta, pisze o niej w szóstym poetyckim tomie „Sowa", który ukazał się w czwartek. Nie należy go utożsamiać z płytą nagraną również przez Tomka Pawluczuka (grafika), Wojtka Juchniewicza (malarza) i Rafała Wojczala (filmowca, fotografa), ale na pewno tłumaczy ważne konteksty.
– Kontynuuję rodzaj poetyckiego notatnika o sytuacjach granicznych i skrajnych mówi „Rzeczpospolitej" Kwiatkowski. – Temat, któremu się od dawna przyglądam, to ludobójstwo. Mój dziadek był więźniem obozu Stutthof, a następnie został wcielony do Wehrmachtu. Od dzieciństwa ta historia była dla mnie najbardziej interesująca i tak jest teraz. Chodzi o absurdalność, ale i umowność, a wręcz relatywność i marionetkowość człowieka wobec innych albo wobec historii. Niemiecka przeszłość Gdańska również sprzyja absurdalnym, ruinowym i epitafijnym formom oraz przemyśleniom na temat niemieckiego patrona naszego Gdańska – Schopenhauera.
Zagraniczna historia Trupy Trupa zaczęła się, gdy grupę na Off Festivalu Artura Rojka usłyszał w 2003 r. Jonathan Poneman, szef legendarnej wytwórni Sub Popu, w której debiutowali Nirvana, Soungarden, Fleet Foxes, Foals.
– Po koncercie mówił w superlatywach o naszej płycie „++", następnie udzielił wywiadu dla „Pitchforka" i napomknął o nas w kontekście wydawniczym – wspomina Grzegorz Kwiatkowski. „Pitchfork" to magazyn, który rozdaje karty w świecie alternatywy i namaszcza nowych liderów.