Fisz o nowej płycie i sytuacji na świecie

Muzyk Fisz mówi Jackowi Cieślakowi o najnowszej płycie „Drony" nagranej z Emade i o naruszaniu naszej wolności.

Aktualizacja: 20.10.2016 18:03 Publikacja: 20.10.2016 17:32

Fisz (w kapeluszu) i Emade. Fisz (Bartosz Waglewski) zaczynał jako wokalista i muzyk hiphopowy. W 20

Fisz (w kapeluszu) i Emade. Fisz (Bartosz Waglewski) zaczynał jako wokalista i muzyk hiphopowy. W 2003 r. z bratem Piotrem (Emade) założył grupę Tworzywo. Ich płyty z muzyką na pograniczu różnych gatunków zdobyły liczne nagrody, w tym Fryderyki, obaj są laureatami Paszportu „Polityki”. Album „Drony” ma dziś premierę

Foto: materiały prasowe, Bart Pogoda

Rzeczpospolita: O tytułowych dronach jest coraz głośniej, jeden z nich przeleciał niedawno nad siedzibą rządu. Czuje się pan podglądany, monitorowany, inwigilowany?

Fisz: Nie, ale na pewno zastanawiam się nad dopuszczalnymi granicami tych procesów, które mają służyć naszemu bezpieczeństwu, tymczasem dzieją się już sferze, gdzie naruszana jest nasza intymność i wolność. Generalnie towarzyszyło nam pytanie: w jakim świecie będą żyć nasze dzieci? Jaka będzie ich przyszłość związana z nowymi technologiami? Zdajemy sobie przecież sprawę, że nadmierne używanie elektronicznych gadżetów prowadzi do uzależnień i łączy się z neurozami. Przeczytałem o nich już chyba wszystko, dlatego zastanawiam się nad tym, jak bardzo neurotyczny świat sobie fundujemy. Jednocześnie myślę o przyszłości, bo wydawało nam się, że jesteśmy pierwszym pokoleniem, które żyje w wolnym świecie, niezagrożonym wojną. Tymczasem robi się niebezpiecznie i nie wiadomo, co będzie dalej.

Płyta zaczyna się od podwójnej inwokacji skierowanej z jednej strony do polityka, który powinien zadbać o przyszłość swojego kraju, czego jednak nie robi, z drugiej zaś do młodego człowieka, na którego spada całkowita odpowiedzialność za własny los.

To właśnie jeden z elementów świata nowoczesnych technologii, które miały nas do siebie zbliżyć, tymczasem efekt bywa odwrotny. Mamy do czynienia z komunikatorami zawłaszczającymi komunikację lub też stawiającymi ją ponad ludzkim przekazem, który powinienem być najważniejszy. Mówię o tym, bo sam jestem na te wszystkie sytuacje bardzo podatny. Dlatego kiedy powstawała płyta, wyjechałem z Warszawy, żeby znaleźć się „poza zasięgiem". Jednocześnie przeżywałem to moje odstawienie, zdając sobie sprawę ze swoich uzależnień.

Jak to się dzieje, że wynalazki, o których marzyliśmy w dzieciństwie, obracają się przeciwko nam, jak w historiach o buncie robotów?

Niestety, z każdym wynalazkiem tak jest i trzeba na to uważać. Kiedy byłem mały, marzyłem o walkie-talkie, aby się komunikować z kumplem mieszkającym kilka pięter nade mną, albo bawić w podchody. Przeglądałem katalogi, podziwiałem obrazki, w końcu zakupiłem odpowiedni zestaw na bazarze Skra. Niestety, na falach walkie-talkie pojawiała się głównie radiowa Jedynka i trzeba było wrócić ze świata wynalazków do świata wyobraźni. Nie będę ukrywał, że bardzo sobie cenię to doświadczenie. A kiedy zaczęły się rodzić dzieci – zacząłem w moim domu walczyć z mass mediami. Kiedy zauważyłem, że siedzę po wiele godzin z pilotem w ręku i skaczę po telewizyjnych kanałach jak maniak – wyrzuciłem telewizor z domu. Po co oglądać kolejne odsłony wojny rycerzy okrągłego stołu, którzy pokłócili się i wciąż się kłócą? Dałem się wciągnąć w ten teatr, który zafundowali nam politycy. Nie podobało mi się też, że wojny medialne wchodzą na wyższy poziom rozwoju: stają się biało-czarne, stosowane są wrzutki, hybrydy, sugerowane są teorie spiskowe. Z ekranu telewizorów płynęło wciąż do mnie tyle bodźców, że poczułem się przebodźcowany!

Co więc zrobić, żeby nie zwariować, a mieć kontakt ze światem?

Telewizor, jak mówiłem, siedem lat temu wystawiłem z domu, jeśli chodzi o telefon, mam najprostszy model starej generacji. Nie chcę mieć stałego połączenia z internetem. Sam chcę sobie ustalać granice obecności w sieci. Dlatego wiele tekstów na nową płytę powstało na wsi, gdzie w ogóle nie ma dostępu do sieci, a z zasięgiem GSM jest kłopot. Wiele obiecywałem sobie również dlatego, że myślałem o moich dzieciach i ich zabawach. Na początku, wbrew moim obawom, nawiązały fajny kontakt z miejscowymi rówieśnikami. Cieszyłem się na samą myśl, że pobiegają po polach, pójdą nad rzekę, czyli będą robić wszystko to, co my kiedyś przeżywaliśmy. Tak było przez godzinę. A potem poszły do nowych kolegów, którzy przecież też mają komputery, tablety i PlayStation. Tak wygląda globalna wioska.

Opisaliście to w pierwszym singlu „Telefon", aparaty są już jak relikwie, są przedmiotem pierwszej potrzeby.

Nic tak jak smartfon nie daje szansy na dekoncentrację lub ucieczkę od rozmowy i sytuacji, która staje się niewygodna. Dekoncentracja staje się poważnym problemem. Jesteśmy chyba ostatnim pokoleniem, które mieszkało na tradycyjnych osiedlach i miało normalny, werbalny kontakt z rówieśnikami i starszymi z różnych środowisk. Teraz odbywa się od tego wielka ucieczka. Tworzone są granice, które mają pomóc zbudować świat egocentryczny i narcystyczny. Lubię internet, ale zadaję pytania o granice w jego używaniu, bo mam wrażenie, że coraz rzadziej je sobie stawiamy.

Jest na płycie kompozycja „Fanatyk". Jak bardzo współczesny terroryzm wpłynął na pana jako ojca, na planowanie podróży, teraz po zamachu w Nicei?

Ta sytuacja mnie przeraża, jednak nie oszalałem. Staram się żyć normalnie, ale zastanawiam się też, jakie są przyczyny obecnej sytuacji. Nie zauważaliśmy, że poza naszym demokratycznym światem jest całkiem inny, na przykład muzułmański, wewnętrznie zróżnicowany, niedający się porównać z naszym. Byliśmy bardzo egocentryczni, zapominając, że na świecie cały czas się kotłuje, trwają wojny. Teraz zaczyna zbliżać się również do nas, bo rzeczywistość stała się globalna na wszystkich poziomach. Mamy też kłopotliwego sąsiada – Rosję. Długo trwała dyskusja o tym, czy jest demokratyczna. Tymczasem pokazała zęby, a przy okazji ujawniło się nasze piekiełko. Dlatego nasza nowa płyta, choć zaliczam ją do muzyki środka, bo nie jest radykalna, a nawet nie boję się terminu rozrywkowa, opisuje stan poważnego niepokoju. Prowadzone są historyczne debaty, historia staje się najważniejsza, a to oznacza, że uciekamy od problemów jutra. Tymczasem one mogą nas zaskoczyć. Nas i nasze dzieci.

Rzeczpospolita: O tytułowych dronach jest coraz głośniej, jeden z nich przeleciał niedawno nad siedzibą rządu. Czuje się pan podglądany, monitorowany, inwigilowany?

Fisz: Nie, ale na pewno zastanawiam się nad dopuszczalnymi granicami tych procesów, które mają służyć naszemu bezpieczeństwu, tymczasem dzieją się już sferze, gdzie naruszana jest nasza intymność i wolność. Generalnie towarzyszyło nam pytanie: w jakim świecie będą żyć nasze dzieci? Jaka będzie ich przyszłość związana z nowymi technologiami? Zdajemy sobie przecież sprawę, że nadmierne używanie elektronicznych gadżetów prowadzi do uzależnień i łączy się z neurozami. Przeczytałem o nich już chyba wszystko, dlatego zastanawiam się nad tym, jak bardzo neurotyczny świat sobie fundujemy. Jednocześnie myślę o przyszłości, bo wydawało nam się, że jesteśmy pierwszym pokoleniem, które żyje w wolnym świecie, niezagrożonym wojną. Tymczasem robi się niebezpiecznie i nie wiadomo, co będzie dalej.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”
Kultura
Muzeum Historii Polski: Pokaz skarbów z Villa Regia - rezydencji Władysława IV