Nowy album Roberta Planta „Carry Fire"

Nowy album Roberta Planta „Carry Fire" jest słabszy od poprzednich.

Aktualizacja: 18.10.2017 21:09 Publikacja: 18.10.2017 18:30

Robert Plant, Carry Fire, Warner Music Poland, CD, 2017

Robert Plant, Carry Fire, Warner Music Poland, CD, 2017

Foto: Rzeczpospolita

Płyta przynosi kilka nieznośnie nudnych piosenek. Na szczęście większość trzyma klasę. Po przebojowym „The May Queen" następuje „The New World...", opisujący przeżycia imigrantów, nawiązujący do „Immigrant Song" Led Zeppelin, jednak tylko tematycznie – muzycznie bowiem zawodzi i nudzi. Balladowe „The Season's Song" opowiada o rozleniwiającej miłości, która usypia młodzieńcze odruchy. I to jeden z najlepszych utworów na płycie. W „Bluebirds Over The Mountain", znanym z wykonania The Beach Boys, zaśpiewała z Plantem Chrissie Hynde z The Pretenders.

Świetna jest bluesowa wariacja „Carving up the World Again... A Wall and Not a Fence". Plant cytuje wprost Donalda Trumpa i jego zapowiedź budowania „nie płotu, lecz muru" na granicy z Meksykiem. W refrenie wokalista śpiewa: „Kłopoty na granicy? (...) Wezwać kawalerię i podwoić straż/ To plan katastrofy wewnątrz domu z kart".

– Ile razy słyszałem tę frazę – powiedział w wywiadzie dla „Rolling Stone". – Wszyscy ci, którzy mieli i mają neurozę, poczynając od jaskiniowców z kijem w ręku, po Chińczyków budujących Wielki Mur, myślą w ten sam sposób. Trump się od nich niczym nie różni, poza tym, że jest znaną współczesną figurą. Media nadają temu charakter święta. Nie chcę tracić czasu na obserwację tych zdarzeń. Dajmy czasowi czas.

Plant nagrał nowy album z Sensational Space Shifters. W czasach globalnego konfliktu związanego z emigrantami z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej – wokalista miesza dźwięki inspirowane muzyką tych regionów, dodając motywy celtyckie i amerykańskie.

Jego związki z muzyką świata arabskiego zaczęły się jeszcze w latach 70., gdy w Led Zeppelin osłabła fascynacja bluesem i szukali nowych inspiracji. Stąd wzięły się wyprawy do hipisowskiej mekki, czyli Marakeszu oraz Timbuktu, któremu Plant dedykował jeden z solowych albumów. Ale również zarejestrowany przez MTV w serii unplugged koncert, gdy śpiewał u boku Jimmy'ego Page'a – był owocem współpracy z egipsko-marokańską orkiestrą. Z kolei premierę najnowszej płyty poprzedziły wakacje w Maroku.

Jeszcze trzy lata temu Plant żył w Ameryce, w Austin, gdzie założył wraz z wokalistką Patty Griffin zespół Crown Vic. Kupili vana i objeżdżali festiwale w Teksasie. Muzyk, kończąc 66 lat, poczuł się zmęczony tym trybem życie i powrócił do ukochanej Walii.

– Tęskniłem do widoku gór za mgłą i wilgotnego klimatu – powiedział. – Mam tu przyjaciół, gram w tenisa, w każdą środę zaś o godzinie 19 w piłkę. Aż zwracają mi uwagę, że zaraz umrę ze zmęczenia i potrzebny będzie defibrylator.

Oczywiście bardziej niż nowej płyty Planta fani wyczekują wieści na temat comebacku Led Zeppelin, zwłaszcza że w 2018 roku będzie 50. rocznica powstania legendarnej grupy.

– Sprawdzianem naszej kreatywności jest to, czy proponujemy na koncertach muzykę przeszłości, czy to, co stworzyliśmy ostatnio – mówi Plant. Jego stosunek do Led Zeppelin jest oczywisty:

– Kiedy w 1980 roku zmarł nasz perkusista John Bonham, zrobiłem przerwę i nagrałem dwie solowe płyty. A kiedy wreszcie powróciłem na tournée, nie zaśpiewałem ani jednej piosenki Led Zeppelin. Nie będę ukrywał, że czułem się jakby doszło do jakiejś katastrofy. Ale kiedy stara gra się kończy, trzeba wymyślić nową. Nauczyłem się tego i dlatego myślę o muzyce z nieprzerwanym entuzjazmem.

Intrygująca jest ostatnia piosenka „Heaven Sent" – o rzeczach, które nie zostały do końca zrobione. Może to schody do nieba fanów Led Zeppelin, którzy czekają na jeszcze jeden koncert swojego ukochanego zespołu.

Płyta przynosi kilka nieznośnie nudnych piosenek. Na szczęście większość trzyma klasę. Po przebojowym „The May Queen" następuje „The New World...", opisujący przeżycia imigrantów, nawiązujący do „Immigrant Song" Led Zeppelin, jednak tylko tematycznie – muzycznie bowiem zawodzi i nudzi. Balladowe „The Season's Song" opowiada o rozleniwiającej miłości, która usypia młodzieńcze odruchy. I to jeden z najlepszych utworów na płycie. W „Bluebirds Over The Mountain", znanym z wykonania The Beach Boys, zaśpiewała z Plantem Chrissie Hynde z The Pretenders.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”