Należy pan do pokolenia, które nie mogło oglądać na scenie Iwony Borowickiej i Janusza Żełobowskiego...
Tomasz Tokarczyk: Iwony Borowickiej rzeczywiście nie, ale z panem Januszem Żełobowskim miałem przyjemność wystąpić jakieś dziesięć lat temu podczas pożegnania z naszą starą sceną operetkową przy ulicy Lubicz. To był specjalny spektakl „Księżniczki czardasza", w którym po każdym akcie występowały różne gwiazdy naszego teatru. Był wśród nich oczywiście Janusz Żełobowski.
Na ile legenda tych artystów jest nadal żywa w Krakowie?
Publiczność, ta oczywiście bardziej dojrzała, doskonale pamięta ich występy. Często po spektaklach operetkowych spotykam się z widzami, którzy wspominają tamte lata, dając nam do zrozumienia, że byli to niedościgli artyści.
Pana zdaniem tak rzeczywiście jest?