Korespondencja z Salzburga
W bardziej ambitnym niż zwykle programie festiwalu „Aida" Verdiego to podarunek dla tych, którzy w Salzburgu szukają łatwiejszych doznań. Jeśli dodać, że magnesem były też dwa debiuty wielkich gwiazd: Anny Netrebko w roli tytułowej oraz jako reżyserki, sławnej w świecie sztuk wizualnych, Shirin Neshat, to czy można się dziwić, że bilety na czarnym rynku kupowano nawet po 3 tys. euro.
O Annie Netrebko krążą po Salzburgu opowieści, jak to roli uczyła się wieczorami do ostatniej chwili. Wszystkie recenzje, a biuro prasowe festiwalu zebrało ich około 200, są jednak entuzjastyczne. O pracy Shirin Neshat jedni zaś piszą, że to nowy pomysł na teatr operowy, inni, że nudny koncert w kostiumach.
Iranka, od lat mieszkająca w USA, znakomita fotografka, twórczyni obsypywanych nagrodami wideoinstalacji i filmów, odrzuciła bowiem reguły dzisiejszej reżyserii niemieckiej – agresywnej i dopisującej nowe treści klasykom. Znalazła w „Aidzie" współczesne tematy, którymi od lat się zajmuje – sytuacja kobiet w świecie arabskim, uchodźcy, życie na obczyźnie – ale pokazała je inaczej niż inni.
Sceny tej „Aidy" są jak kadry jej fotografii – urzekają pięknem kompozycji, czernią i bielą. Egipscy kapłani przypominają irańskich ajatollahów, wojna, która przynosi kolejnych wygnańców, jest ponadczasowa i symboliczna. Nie tu ma doraźnej dosłowności, a hieratyczne gesty Aidy, Radamesa i Amneris wynikają z faktu, że każdy przyjął jakąś pozę, ukrywając swoje prawdziwe emocje.