„Jestem przestrzeń" z wierszami urodzonej w 1909 roku Anny Świrszczyńskiej to wydawnictwo niezwykłe, tak jak sama poetka. Wciąż zbyt mało znana, być może dlatego, że w jej wierszach będących echem Powstania Warszawskiego nie ma patosu, zgiełku wielkiej bitwy, są za to echa najbardziej bolesnych rozstań, które wymusiła wojna.
O miejsce należne Świrszczyńskiej w panteonie polskiej poezji upominał się Czesław Miłosz w eseju „Jakiegoż to gościa mieliśmy". Napisał: „rzecz polega na tym, że jej dzieło poetyckie ofiarowuje się jako spełniony los, ale spełniony nie poprzez artyzm, z życiorysem gdzieś w tle, ale jako jedność wierszy i osoby, gwałtownej, namiętnej, dumnej, pokornej, grzesznej, współczującej, miłującej, szalonej".
Jak przypomina Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, wydawca albumu, sama Świrszczyńska mówiła: „wojna zrobiła ze mnie innego człowieka". Zmagając się z traumą, poszukiwała języka, którym w indywidualny sposób można wyrazić doświadczenie 63 dni zrywu warszawiaków. Dopiero w 1974 roku, dziesięć lat przed śmiercią, wydała tom zatytułowany „Budowałam barykadę".
Świrszczyńska, która była w powstaniu sanitariuszką, mocno zaznaczyła swój kobiecy, wręcz chciałoby się powiedzieć, feministyczny punkt widzenia, w wierszu „Odwaga": „Nikomu/ nie oddam celu swego życia/ swego prawa do nieustającego rośnięcia/ aż po ostatni oddech".
Ten fragment jest bardzo ważny dla wybitnej polskiej reżyserki Agnieszki Glińskiej, która w roli kierownika literackiego płyty dokonała wyboru wierszy, jakie zaśpiewała w niezwykle wyciszony, stonowany sposób Monika Borzym do muzyki Mariusza Obijalskiego, aranżera i producenta albumu.