Oto trzy nowe albumy wyłamujące się z coraz powszechniejszego schematu fonograficznego, by wydawać tylko rzeczy popularne, mające szanse na komercyjny sukces. I trzy sławne artystki, o które zabiegają największe sceny oraz sale koncertowe świata: Niemka Diana Damrau, Rosjanka Olga Peretyatko oraz Francuzka Natalie Dessay.
Podobne głosy
Łączy je coś jeszcze – podobny rodzaj głosu, niezwykła łatwość w wyśpiewaniu oszałamiających koloraturowych ozdobników. U części widzów takie wokalne popisy wzbudzają zachwyt, dla innych bywają dowodem, że opera bywa wyprana z emocji i po prostu nudna, gdy ciągle trzeba śpiewać w ten sam sposób. Wszystkie trzy chcą więc, by nie traktować ich jak mechanicznie nakręcane słowiki, zatem próbują wyjść poza repertuarowy schemat przypisany ich głosowi.
Diana Damrau swój nowy album w całości poświęciła Giacomo Meyerbeerowi. Urodził się on pod Berlinem, ale w latach 30. XIX wieku podbił Paryż i stał się najwybitniejszym reprezentantem tzw. francuskiej grand opéra. To były wystawne widowiska z reguły o tematyce historycznej. Dziś wszakże Meyerbeer bardziej jest znany z tego, że obiektem swego ataku uczynił go Richard Wagner, podając jako przykład zgubnego wpływu kompozytorów pochodzenia żydowskiego na rozwój muzyki.
Z dorobku Meyerbeera na scenach można w naszych czasach spotkać właściwie tylko „Hugenotów". A przecież ten twórca zasługuje na większe uznanie, o czym świadczy choćby właśnie album Diany Damrau.
Wybrała arie z dziesięciu jego oper i choć jest to muzyka dość konwencjonalna, ma sporo zalet. Meyerbeer w interesujący sposób potrafił łączyć tradycje włoskie z francuskim liryzmem, koloraturowy popis z liryzmem. Diana Damrau pięknie zaś ukazuje elegancję tej muzyki, nadaje jej indywidualne piętno, co udowodniła także podczas majowego występu w Krakowie.