Red Hot Chili Peppers wystąpili w Krakowie

Red Hot Chili Peppers zagrali w Krakowie najlepszy koncert z dotychczasowych w Polsce i zaprezentowali listę utworów, której może nam pozazdrościć reszta świata.

Publikacja: 26.07.2017 17:07

Red Hot Chili Peppers wystąpili w Krakowie

Foto: AFP

Wyszli na scenę ok. 20.30, po dźwiękach jazzowego intro. Flea, Chad Smith i Josh Klinghoffer zaczęli jammować, jak gdyby rozgrzewali się przed koncertem w kalifornijskim garażu. Gdy na scenę, niczym bokser na ring, wbiegł wokalista Anthony Kiedis, rozpoczęło się istne szaleństwo. Na pierwszy ogień poszło funkowe „Around the World" z bestsellerowej płyty „Californication". Niezrównany basista Flea, ubrany w kolorowy kombinezon, klangował, tańczył i zagrzewał kolegów do boju. Przed sceną publiczność szalała. Ci, którzy mieli wygodne miejsca siedzące na trybunach zerwali się od pierwszych dźwięków na równe nogi i do końca koncertu oklaskiwali Kalifornijczyków na stojąco. A kwartet nie dawał publiczności chwili wytchnienia.

Po soczystym funky wykonali przebojowe „Dani California" z monumentalnego albumu „Stadium Arcadium", a następnie mega hit „Scar Tissue". Dopiero jako czwarty zagrali „Dark Necessities", utwór promujący najnowszą płytę. Na żywo premierowe piosenki brzmią znacznie lepiej i bardziej soczyście funkowo niż na „The Getaway". A im koncert trwał dłużej, tym było lepiej.

Wielką niespodzianką dla polskiej publiczności było wykonanie przez Flea antyhomofobicznego manifestu „Pea", z mocną zespołową punkową końcówką. Peppersi przez ostatnie lata sporadycznie wykonują utwory z mrocznego albumu „One Hot Minute", na którym funkcję gitarzysty pełnił Dave Navarro z Jane's Addiction. W Krakowie kwartet wykonał z tego krążka jeszcze wyśpiewane wspólnie z fanami „Aeroplane".

Publiczność zdzierała głos z Kiedisem również przy „Wet Sand", a prawdziwe pandemonium rozpętało się pod sceną podczas „Search and Destroy" z repertuaru Iggy and The Stooges. Josh Klinghoffer udowodnił, że jak chce, to potrafi grać szybko i ciężko. Ciekawostką było zaproszenie na scenę drugiego basisty, który na dwa basy z Flea odegrał „Go Robot". Wielkie wrażenie zrobiło wykonanie przebojowego „Californication", w którym Josh popisał się swoim oryginalnym głosem.

A jak muzyk radził sobie zastępując Johna Frusciante? Klinghoffer na scenie czuje się już znacznie pewniej, nie próbuje imitować legendarnego gitarzysty. Gra lżej, z większą zwiewnością, bywa że programowo niechlujnie. Utwory, które współtworzył na „The Gataway" wykonywał perfekcyjnie, ale klasykom brakowało czasem mocniejszego gitarowego uderzenia.

Ciężkiego uderzenia na pewno nie brakowałon jednak Chadowi Smithowi, który bębnił, jakby jutra miało nie być. Zaskoczyło sięgnięcie po utwór tytułowy z „Blood Sugar Sex Magik". Funky lało się z głośników, a publiczność była w siódmym niebie. Z dodatkową pomocą klawiszowca i muzyka obsługującego instrumenty perkusyjne grupa wykonała kolejną nowość - słodkie „Sick Love", skomponowane wspólnie z Eltonem Johnem i Bernie Taupinem.

Jednak największą niespodziankę kwartet zostawił na koniec. Zachwycił powrót do lat 90-tych i szaleństwo przy „Suck My Kiss" , w którym Anthony pokazał, że wciąż potrafi rapować w wariackim tempie. Jednym z najpiękniejszym fragmentów koncertu było wykonanie klasycznego „Under the Bridge". Na scenie zapanowała magia, a cały stadion rozświetliły światełka telefonów komórkowych. Przejmujący utwór został wykonany bezbłędnie, co w przeszłości nie było normą, kiedy wspomnimy fałsze wokalisty.

W przebojowym „By the Way" Chad grał z taką pasją, że o mało nie rozwalił perkusji. Trudno było uwierzyć, że półtorej godziny podstawowej części koncertu minęło tak szybko. Gdy wyszli na bis, zaczarowali wszystkich wykonaniem „Goodbye Angels". Na koniec powalili publiczność na łopatki klasycznym „Give It Away". Oryginalny rap, wściekły bas, dziki riff, energia, pasja i szaleństwo na scenie, po którym zniknęli dziękując z wdzięcznością za przybycie i gorące przyjęcie. Z taśmy popłynęło „Kind Of Blue" Milesa Davisa, a rozpromieniona publiczność leniwie wylewała się ze stadionu Cracovii.

Minusy? Kiedis czasem mylił tekst, Klinghoffer bywało, że grał zbyt delikatnie, kontakt zespołu z publicznością mógł być lepszy, mogli sięgnąć po nagrania z „Mother's Milk" i zagrać dłużej, ale to tak naprawdę szukanie dziury w całym. W tym składzie zagrali najlepiej jak mogli, a repertuar który wykonali w Krakowie był znacznie ciekawszy niż na wcześniejszych koncertach trasy „The Getaway Tour". Nikt nie miał prawa narzekać. To była wspaniała noc. Czapki z głów przed Red Hotami! Wciąż mają w sobie ten ogień.

Wyszli na scenę ok. 20.30, po dźwiękach jazzowego intro. Flea, Chad Smith i Josh Klinghoffer zaczęli jammować, jak gdyby rozgrzewali się przed koncertem w kalifornijskim garażu. Gdy na scenę, niczym bokser na ring, wbiegł wokalista Anthony Kiedis, rozpoczęło się istne szaleństwo. Na pierwszy ogień poszło funkowe „Around the World" z bestsellerowej płyty „Californication". Niezrównany basista Flea, ubrany w kolorowy kombinezon, klangował, tańczył i zagrzewał kolegów do boju. Przed sceną publiczność szalała. Ci, którzy mieli wygodne miejsca siedzące na trybunach zerwali się od pierwszych dźwięków na równe nogi i do końca koncertu oklaskiwali Kalifornijczyków na stojąco. A kwartet nie dawał publiczności chwili wytchnienia.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”
Kultura
Muzeum Historii Polski: Pokaz skarbów z Villa Regia - rezydencji Władysława IV