„Once": Zaskakująca opowieść o uczuciach i irlandzkich klimatach

Kameralnym spektaklem „Once" Wojciech Kępczyński udowodnił tym razem, że w każdym można odkryć zdolności musicalowe.

Aktualizacja: 20.05.2018 19:11 Publikacja: 20.05.2018 18:11

Foto: materiały prasowe/Teatr Roma

Na tle innych produkcji Teatru Roma „Once" prezentuje się jak Kopciuszek. Ale czyż nie okazał się on królewną?

Tak zresztą było od początku z tą opowieścią rozgrywającą się w Dublinie o ulicznym muzyku i czeskiej emigrantce z małą córką. Ich losy zostały przedstawione w muzycznym filmie Johna Carneya „Once" – kameralnym, a przecież ujmującym.

„Once" okazał się ogromnym sukcesem, nic dziwnego zatem, że znalazł się na liście filmów, przerobionych na musicale. W tej wersji trafił w 2011 roku – na szczęście – na off-Broadway, bo na scenie, podobnie jak na ekranie, nie udawał musicalowego show, lecz zachował skromność. W Teatrze Roma Wojciech Kępczyński też zainscenizował „Once" na offowej, niedużej Novej Scenie, gdzie widz ma aktorów niemal na wyciągnięcie ręki. A bohaterowie musicalu wydają się być kimś, kogo możemy minąć na ulicy.

Pozornie „Once" wydaje się być historią mało ciekawą. Facet spotkał Dziewczynę, ale nie było miłosnych wyznań, porywów uczuć i dramatów, bo oboje uwikłani są w rozmaite sytuacje, z których nie potrafią się wyplątać. A jednak coś ważnego się stało w ich życiu, bo to spotkanie pokazało im, że można realizować swoje marzenia.

Kameralną opowieść na dwoje bohaterów i kilka drugoplanowych postaci Wojciech Kępczyński opowiedział w taki sposób, że zlikwidował w swym teatrze granice między różnymi grupami wykonawców. W „Once" wszyscy muszą aktorami, tancerzami i muzykami jednocześnie. Wcielająca się w Dziewczynę Marta Masza Wągrocka od niedawna związana jest z Teatrem Narodowym, tu okazała się również sprawną pianistką. Wokalista Mariusz Totoszko prezentuje więcej niż poprawne aktorstwo w roli Faceta.

Co więcej, zadań wokalnych, tanecznych i aktorskich podjęli się wszyscy instrumentaliści. Tak więc gitarzysta Artur Gierczak w pewnym momencie stał się bankowcem, a grająca na akordeonie Malwina Misiak matką Dziewczyny.

Wszyscy potrafili zachować irlandzki klimat muzyki i co więcej, przekonać widzów, że ta opowieść mogła się zdarzyć naprawdę. A może życie dopisze jej dalszy ciąg, bo „Once" nie daje jednoznacznego zakończenia.

Na tle innych produkcji Teatru Roma „Once" prezentuje się jak Kopciuszek. Ale czyż nie okazał się on królewną?

Tak zresztą było od początku z tą opowieścią rozgrywającą się w Dublinie o ulicznym muzyku i czeskiej emigrantce z małą córką. Ich losy zostały przedstawione w muzycznym filmie Johna Carneya „Once" – kameralnym, a przecież ujmującym.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Kultura
Zmarł Leszek Długosz
Kultura
Timothée Chalamet wyrównał rekord Johna Travolty sprzed 40 lat
Kultura
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie podaje datę otwarcia
Kultura
Malarski instynkt Sharon Stone