„Każdy wokalista co jakiś czas prezentuje swojej publiczności najlepsze, wybrane przez siebie, nagrane przed laty piosenki – napisał we wstępie do płyty Michał Bajor. – Bardzo jednak rzadko śpiewający artysta po latach mierzy się na nowo z nagraniem dużej liczby swoich piosenek. Spróbowałem to zrobić. Właśnie na nowo. Nagrałem album z 26 piosenkami, które są dla mnie ważne. Nagrałem go z moją dzisiejszą świadomością siebie na scenie, wrażliwością i w interpretacjach dojrzalszych".
Pierwszą część albumu tworzy 15 kompozycji, w tym bonus „Nie chcę więcej" Włodzimierza Korcza, który ma nam umilić czas oczekiwania na część drugą wydawnictwa. Spodziewałem się wyłącznie piosenek napisanych przez Koftę i Korcza, ale jest inaczej. Obaj ci twórcy mają na płycie po jednej piosence.
Album zaczyna „Oddaj mi samotność" z muzyką Janusza Stokłosy i słowami Marcina Sosnowskiego. Ten walc na fortepianie gra Wojciech Borkowski, występujący w większości kompozycji. Od razu dostajemy od Michała Bajora to, w czym jest najlepszy: wysoką temperaturę emocji z charakterystycznym wibrato w głosie.
Już jednak „Mandalay" – cyniczna opowieść o świecie kobiet sprzedajnych – Kurta Weila i Bertolta Brechta ze spektaklu „Happy End" przełamuje ten klimat. Z dorobku Charlesa Aznavoura pochodzi „Ja wbity w kąt" nagrane z towarzyszeniem gitary akustycznej, rzecz o nieoczekiwanej zmianie ról w miłości.
Dwie kompozycje stworzył Seweryn Krajewski: „Chwilę" o przemijaniu i „Co to jest czułość" o samotności singli. A każdy, kto nie doceniał Piotra Rubika, z przyjemnością posłucha jego pastiszu „Chciałbym" i nawiązań do Bacha. Urok dworskiego grania ma również kompozycja Rubika „Nasza niebezpieczna miłość" z tekstem Andrzeja Ozgi nawiązującym do „Pani Twardowskiej" Mickiewicza.