Polityczny głos Depeche Mode: Premiera płyty "Spirit" 17 marca

Muzyk Depeche Mode mówi Jackowi Cieślakowi o genezie płyty "Spirit", która ma premierę 17 marca.

Publikacja: 16.03.2017 17:59

Depeche Mode: Martin Gore, Dave Gahan i Andy Fletcher (od lewej). Depeszomania trwa już od 1980 r. T

Depeche Mode: Martin Gore, Dave Gahan i Andy Fletcher (od lewej). Depeszomania trwa już od 1980 r. Trio należy należy do światowej czołówki. Sprzedało ponad 100 mln albumów. Płyta „Spirit” jest czternasta w dyskografii grupy, która 21 lipca wystąpi na Stadionie Narodowym.

Foto: Sony Music Polska

Rzeczpospolita: Co prowokowało nagranie „Where's Your Revolution", bodaj najostrzejszej politycznej piosenki Depeche Mode?

Andy Fletcher: Dave Gahan i Martin Gore skomponowali ją już kilka lat temu, tak jakby mieli przeczucia. Teraz trafiła na idealny moment. Świat zaczął wariować, polityczne wahadło wychyliło się mocno na prawo i obserwujemy wszędzie falę populizmu. Najpierw mieliśmy Brexit, potem wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wszyscy czekamy teraz na to, co się wydarzy we Francji, gdzie prezydentem może zostać Marine Le Pen.

Gdzie mieszkają teraz członkowie Depeche Mode? Macie okazję poznać opinie zwykłych ludzi, porozmawiać z nimi?

Dave Gahan w Nowym Jorku, Martin Gore w Santa Barbara w Kalifornii, ja zaś w Londynie. Jestem jedynym członkiem grupy, który został w Wielkiej Brytanii, ale nastroje wszędzie są mniej więcej podobne. Teraz wszyscy jesteśmy w Londynie, ponieważ odbywają się tu próby przez rozpoczęciem światowego tournée. Napięcie jest szczególnie duże. W Londynie mieszka bowiem najwięcej imigrantów, ale też Brytyjczyków, którzy byli przeciwko Brexitowi. Za wyjściem z Unii Europejskiej opowiedzieli się przede wszystkim mieszkańcy małych miasteczek i ludzie starsi. Zrobili nam kłopot. Nie wiem, na co głosowali.

Śpiewacie o manipulacji polityków, prężeniu muskułów i ludziach uzależnionych od źle pojętego patriotyzmu.

Tak, bo „Where's Your Revolution" to piosenka o powracającym nacjonalizmie i nie muszę chyba mówić, o co chodzi, bo w Polsce to chyba również znane już zjawisko.

Obawia się pan o przyszłość dzieci?

Nie staram się wybiegać zbyt daleko w przyszłość. Może nie będzie aż tak źle. Ale wszystko zależy od tego, jaką postawę przyjmiemy teraz. Czy będziemy mówić głośno o problemach, czy będziemy udawać, że nic się złego nie dzieje. Stawiamy mocno nasze pytania w piosence.

W wideoklipie mamy demonstracje zarówno „czarnych", jak i „czerwonych", wy zaś występujecie z brodami. Ale nie udajecie chyba ZZ Top?

Nie. Jesteśmy trzema Karolami Marksami. Stąd pytanie: – Gdzie się podziała rewolucja?

Jak rozumieć tytuł albumu „Spirit"?

Moi koledzy pytają o to, co się dzieje z duchem ludzkości, z humanizmem. Osobiście odnoszę go przede wszystkim do dobrej atmosfery, dobrego ducha w zespole. Naprawdę nastrój w grupie jest znakomity. Bodaj najlepszy, jaki pamiętam. Przeszliśmy razem wiele, a teraz panują między nami bardzo dobre relacje. Mamy wielki głód tworzenia nowej muzyki i koncertowania.

A czy jesteście religijni?

Urodziłem się w miejscowości, gdzie większość chodziła w niedzielę do kościoła. Byłem religijny, kiedy miałem 13 lat. Byłem religijny, kiedy kończyłem 18 lat, ale potem coś we mnie pękło. Teraz zainteresowanie tematami religijnymi wykazuje tylko Martin Gore. Mówmy więc raczej o naszej duchowości.

Większość uważa, że Depeche Mode to grupa grająca muzykę elektroniczną, a przecież wiele piosenek opartych jest na bluesie. Czujecie się bluesmanami?

Tak bym nie powiedział, ale też nie ma co się sugerować instrumentarium. Używamy dużo elektroniki, ale moi koledzy interesują się innymi gatunkami. Blues jest wśród nich i odgrywa dużą role. I tak było od początku. Vincent Clark, z którym zakładałem Depeche Mode, łączył blues i brzmienia syntezatorów.

Depeszomania trwa na świecie od wielu lat. Czy to męczące zjawisko?

Nie możemy narzekać. Nasi fani to bardzo mili ludzie, często spotykam się z miłymi gestami na ulicy, a jednocześnie nie jestem zamęczany. Myślę, że tacy fani to skarb. Odczuwamy z nimi mocną więź. To widać na koncertach.

Jest pan członkiem założycielem Depeche Mode, jednak nie komponuje pan i nie pisze tekstów. Jakby pan określił swoją rolę?

To bardzo proste. Depeche Mode jest zespołem. Tak już bywa, że w zespołach odgrywamy różne role. Są postaci pierwszoplanowe, ale też i takie, bez których zespoły nie mogłyby istnieć.

Opowiadał pan, że urodził się pan w miejscowości, gdzie „wszyscy kradli samochody i chodzili w niedzielę do kościoła". To chyba musiało być w Polsce?

Oczywiście, żartowałem.

Ja też ze stereotypów Polaka. A jakie były pana doświadczenie polskie?

Zapamiętałem przede wszystkim pierwszy koncert w Polsce, bo to był nasz pierwszy występ za żelazną kurtyną. Trudno nie pamiętać próby, na której towarzyszyli nam policjanci. Nigdy wcześniej, ani później czegoś podobne nie przeżyliśmy. Ale przyjęcie fanów był znakomite. Wtedy i później też. Czujemy z Polską dużą więź.

W czasie poprzedniego tournée wyznał pan, że jest jedyną osobą z Depeche Mode, która może wypić po koncercie drinka. Jak spędzacie razem czas?

Dave Gahan jest tak zmęczony po koncercie, że zazwyczaj jedzie do hotelu odpocząć. Ale ja i Dave pełnimy obowiązki gospodarzy. Wypijamy po kilka drinków, przyjmujemy gości, jeśli zdarzają się takie sytuacje – rozmawiamy z fanami.

Czy wciąż jest pan szachowym mistrzem?

Teraz przestawiłem się na grę w szachy w internecie, ponieważ zawsze można znaleźć partnera chętnego do gry. Jest jeden warunek: nie można być pijanym!

Czego możemy się spodziewać podczas koncertu na Stadionie Narodowym 21 lipca?

Wiele nowych piosenek, bo nagraliśmy świetny album „Spirit". Będą niespodzianki, stałe fragmenty gry, sporo filmów oraz wizualizacji, które przygotowuje Anton Corbijn. Jak zwykle pokażemy też na ekranach naszych fanów. Do zobaczenia w Warszawie 21 lipca!

Rzeczpospolita: Co prowokowało nagranie „Where's Your Revolution", bodaj najostrzejszej politycznej piosenki Depeche Mode?

Andy Fletcher: Dave Gahan i Martin Gore skomponowali ją już kilka lat temu, tak jakby mieli przeczucia. Teraz trafiła na idealny moment. Świat zaczął wariować, polityczne wahadło wychyliło się mocno na prawo i obserwujemy wszędzie falę populizmu. Najpierw mieliśmy Brexit, potem wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wszyscy czekamy teraz na to, co się wydarzy we Francji, gdzie prezydentem może zostać Marine Le Pen.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”