Każdy przyjazd do kraju Krystiana Zimermana to elektryzujące wydarzenie. – Zabiegałam o jego występ 22 lata – mówi „Rzeczpospolitej" Elżbieta Penderecka, dyrektor Wielkanocnego Festiwalu Beethovenowskiego. – Co roku pisałam do niego z zapewnieniem, że jeśli tylko się zgodzi, zawsze będzie mile witany. Wreszcie otrzymałam odpowiedź, że jest gotów wystąpić w 2018 roku.
Ta niechęć do przyjazdu ma różne powody, przed laty wynikała z rozmaitych perturbacji organizacyjnych, z którymi nie chciał się pogodzić. Z latami Krystian Zimerman coraz mniej chętnie wyrusza jednak w jakąkolwiek trasę koncertową. Choćby dlatego, że podróżuje z własnym fortepianem, co nastręcza wielu kłopotów.
Gdy po 2001 roku Amerykanie zaostrzyli kontrolę na granicy i pewnego razu zniszczyli mu fortepian, zaczął wwozić go tam w częściach i montował dopiero na miejscu. W końcu w ogóle wykreślił USA z trasy swych artystycznych wojaży. W Europie czy na Dalekim Wschodzie ma kilka miast i sal, w których lubi grać, a skłonić go do tego mogą specjalne okazje.
Dzięki temu gościliśmy Krystiana Zimermana pięć lat temu na stulecie urodzin Witolda Lutosławskiego, który skomponował przecież dla niego koncert fortepianowy. W 2014 roku przyjechał z kolei na otwarcie nowej siedziby NOSPR w Katowicach
W hołdzie dla Bernsteina
Teraz zawita do Warszawy, bo postanowił przyłączyć się do światowych obchodów setnej rocznicy urodzin Leonarda Bernsteina. Ten kompozytor, który w Polsce kojarzony jest przede wszystkim z nieśmiertelnymi przebojami swego musicalu „West Side Story", ale to postać ogromnie ważna dla amerykańskiej muzyki i jeden z największych dyrygentów drugiej połowy XX wieku. Odegrał też ważną rolę w karierze młodego Krystiana Zimermana, który nagrywał z nim płyty oraz koncertował. Polak był też ostatnim solistą, z którym Leonard Bernstein wystąpił przed śmiercią. Zmarł w 1990 roku.